Muzyka

wtorek, 29 kwietnia 2014

17. Listy do Kate.

5 Maja

Droga Kate!

Twoja mama powiedziała mi, że ta trudna operacja udała się. Ale niestety zapadłaś w śpiączkę. Dostałaś za dużo morfiny. Nikt nie wie, czy się wybudzisz. Ale ja w Ciebie wierzę. Dasz radę. Przeżyjesz. Dla mamy. Dla taty. Dla mnie... Dla Dave'a! Proszę, postaraj się! Musisz się wybudzić, żeby przeczytać moje listy.
 Lekarze nie pozwalają mi Cię odwiedzić, co uważam za głupotę. Do ludzi w śpiączce powinno się jak najwięcej mówić.
U mnie jest naprawdę źle. Pokłóciłam się z mamą. Znów. Nazwała mnie tępą zdzirą. Obwinia mnie za wszystkie grzechy świata. Powiedziała, że gdyby po świecie nie chodzili tacy ludzie jak ja, nigdy nie wybuchła by pierwsza i druga woja światowa.
Wybiegłam z domu i siedzę w parku. Zawsze w takich momentach siedziałaś obok i pocieszałaś. Nawet nie wiesz jak mi Ciebie teraz brak. Mam nadzieję, że wrócisz. Masz dla kogo.

Melanie

***
11 Maja

Kochana Przyjaciółko!

Bardzo za Tobą tęsknię. Wciąż śpisz. Nikt nie wie jakie szkody mogła wyrządzić za duża ilość morfiny. Ale Tobie się uda. Wierzę w Ciebie. Dasz radę!
Kolejna kłótnia z mamą. O co? O to, że po powrocie ze szkoły nie domyśliłam się i nie obrałam ziemniaków. Skąd mogłam wiedzieć, że akurat tego potrzebuje? Ja mam już dość. Po prostu. W szkole coraz gorzej. Zawsze od Ciebie ściągałam, dawałaś mi przepisywałaś zadania domowe, tłumaczyłaś wszystkie przedmioty. Teraz nic nie rozumiem. Babka od fizyki się na mnie wydziera, jestem zagrożona z chemii. Co jeszcze się pogorszy?
 Spotkałam ostatnio Dave'a. Powiedział, że bardzo Cię kocha. Doszło to do niego w chwili, gdy dostał list od Ciebie mówiący, że idziesz na operację i nie wiesz, czy przeżyjesz. Żałuje pewnych wydarzeń. On chce do Ciebie wrócić. być z tobą.
Tak cholernie Cię potrzebuję! Wróć, proszę. Jak nie dla mnie, to dla swojego chłopaka.

Melanie

***

20 Maja

Najdroższa Kate!

Ile jeszcze będziesz trzymała wszystkich w niepewności? Obudź się. Płaczę co noc. Śni mi się wciąż ten sam koszmar, że umierasz. Nie chcę, by tak się stało.
Mama powiedziała mi, że żałuje, że mnie urodziła. Chciała aborcji, ale zabrakło jej kasy. Jeszcze nigdy aż tak mnie zraniła. Nie wiem, co jej zrobiłam. Ach! Już wiem. Urodziłam się.
Siedzę nad grobem ojca i modlę się do Boga, aby Ciebie nie spotkało to, co ukochanego tatusia. Jeśli umrzesz już nie będę miała dla kogo żyć. Błagam! Obudź się już!

Twoja przyjaciółka.

***

3 Czerwca

Kochana Kate!

Uf... Obudziłaś się. Przeżyłaś. Nareszcie. Już niedługo znów się spotkamy. Przeczytasz moje listy. Odkąd miałaś operację pisałam do Ciebie codziennie. Ale dostaniesz tylko cztery. Zapewne masz wiele swoich problemów i nie interesują Cię moje problemy z mamą. A one są zawsze. Mam Ci tyle do powiedzenia! Ale już kończę pisanie. Wkrótce się zobaczymy. Nawet nie wiesz jak się cieszę!
Powracaj do zdrowia! Pozdrawiam,
Melanie

KONIEC
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zakończyłam moją opowieść. Dziękuję, że byliście ze mną. Pisząc, miałam swój cel. Chciałam, aby końcówka była wzruszająca. Aby każdy uronił czytając chociaż jedną łzę. Udało mi się? Piszcie w komentarzach. 

A więc udało mi się ukończyć tego bloga. Nie zabrakło mi weny, o co początkowo się bałam. Co prawda moja przyjaciółka wpłynęła na zakończenie. Tak na prawdę Kate miała umrzeć już po tych siedmiu dniach. Ale Ania wybłagała mnie o jej życie. Zbyt piękne, aby się zakończyło :)

Dziękuję, że trwaliście ze mną. Ja będę trwała z wami.

niedziela, 27 kwietnia 2014

16. Melanie

Już wczoraj coś podejrzewałam. Ale nie wiedziałam o co chodzi. Wiedziałam, że Kate zachowywała się jakoś dziwnie. Mówiła, że jestem jej najlepszą przyjaciółką. Siedziała i rozmawiała ze mną na fontannie, a nie spędzała dnia ze swoim chłopakiem Dave'em.

Ale dzisiaj byłam zdziwiona jeszcze bardziej. Przyszła do mnie jej mama i przekazała od niej jakąś kopertę. Na niej było starannie zapisane moje imię: Melanie.

Poszłam do parku i usiadłam nad mostem. Jaką treść zawierał ten list skierowany do mnie? Co mogło być takiego, że Kate nie powiedziała mi tego w cztery oczy, tylko napisała na liście i poprosiła mamę, żeby mi to wręczyła?

Obejrzałam się jeszcze wokół. Nie chciałam, żeby ktoś zobaczył treść skierowaną do mnie. Kiedy upewniłam się, ze żadni przypadkowi gapie nie patrzą mi na ręce, z niecierpliwością rozerwałam kopertę.Zaczęłam czytać słowa wyryte na kawałku papieru.

Droga Melanie!

Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego wprost. Wiem, że jesteś moją przyjaciółką i powinnaś o tym wiedzieć jako pierwsza. Zabrakło mi odwagi by wyrazić to, co mnie dręczy. Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnęłam abyś ty nie cierpiała razem ze mną z tego powodu. Otóż sama dobrze wiesz, że często chorowałam. Choroby uczepiały się mnie jak rzepy psa. Nigdy nie miałam takiego zdrowia jak bym chciała. Zrobili mi prześwietlenie. Wynik spadł na mnie jak grom z jasnego nieba.
Rak. Guz w mózgu. Bardzo głęboko w mózgu. Zaczęłam świat postrzegać inaczej. W jasnych kolorach. Oczami kogoś kto nie chce odchodzić. Operacja jest konieczna i trudna. Niestety nikt, nawet lekarze nie mogą mi powiedzieć, czy to przeżyję. Dają mi tylko dziesięć procent szans. 
Nagle świat stał się piękny. Miłość, przyjaźń, rodzina...Tyle ważnych spraw. Nie wiem czy dostanę szansę. Wiem jedno. Kocham życie i nie chcę umierać. Chcę zostać. Świat jest zbyt piękny, aby go teraz opuścić. 

A więc termin operacji był ustalony. Dla mnie to było jak wyrok śmierci. Moje ciało jest zbyt słabe, aby to wytrzymać. Czuję to. Nie przeżyję tego. Są bardzo małe szanse. 
Starałam się przywyknąć do myśli, że czeka mnie śmierć. Ale nie chciałam odejść w agonii. Chciałam poczuć smak szczęścia. Wtedy podłożyłaś mi pomysł. Kazałaś mi zrobić coś, o czym od dawna marzyłam. Zagadałam do Dave'a. Powiedziałam mu, że go kocham. Ale on zabił moje nadzieje stwierdzeniem, że on mnie nie. Wiedziałam, że przede mną jeszcze siedem dni, więc błagałam go niemal na kolanach, żeby dał mi ten tydzień. Chciałam poczuć smak miłości. Nawet nie tej prawdziwej. Nawet takiej jednostronnej. A on dał mi to, czego oczekiwałam. Czułam się kochana, choć wiedziałam, że na prawdę nie jestem. Czułam, ze komuś na mnie zależy. To piękne uczucie.

Może właśnie dlatego tak trudno mi jest odejść. Nie chcę odejść. Zostanę. Postaram się. Ale nie wiem, czy dam radę. Jestem coraz słabsza. Chyba umieram. Wiem jedno. Będę walczyć. Nie poddam się i nie dam chorobie tak łatwo wygrać.

Mam jednak głębokie wyrzuty sumienia. Zostawiam Ciebie samą, choć wiem jak bardzo mnie potrzebujesz. Ilekroć zatęsknisz za mną napisz list do mnie. Jeśli przeżyję daj mi je. Dowiem się co się działo podczas mojej nieobecności. Jeżeli umrę, przeczytaj je nad moim grobem i spal. Pamiętaj, zawsze będę przy tobie. Czy żywa, czy martwa. Ludzie umierają, a życie toczy się dalej. Musisz zrozumieć, że jeśli umrę, śmierć ta będzie tylko etapem w twoim życiu. Będziesz wtedy musiała zacząć nowy rozdział.

Nasza przyjaźń jest na zawsze. Aż po grób.

Kate

Zabrakło mi słów. Nie wiem, jak opisać to, cop przed chwilą przeczytałam.Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Zaczęłam czytać jeszcze raz. I jeszcze.I jeszcze. Za każdym razem te same, okrutne słowa. Moja przyjaciółka może umrzeć. Może mnie opuścić. Moje jedyne oparcie!

Drżącymi rękoma schowałam ten kawałek papieru z powrotem do koperty. Było zbyt ważne, by mogło się zniszczyć lub zgubić.

Zalałam się potokiem łez. Kate napisała, ze umiera. próbuję nie wierzyć jej słowom, ale nie potrafię. Jestem pesymistką.

Dziesięć procent szans na przeżycie znaczy również dziewięćdziesiąt procent szans na śmierć. Nie mogła teraz tak po prostu odejść. Nie mogła mi tego zrobić. Za bardzo ją teraz potrzebuję.

Kate jest zbyt młoda, by umrzeć. Nie wierzę, że umrze. Nie, to nie możliwe.

Niesprawiedliwe jest to, że takie rzeczy przytrafiają się bardzo szczęśliwym ludziom. Kate miała wszystko, czego pragnęła. Ma bardzo szczęśliwe życie. Udana rodzina, mnóstwo pieniędzy, prawdziwa przyjaźń, miłość...

Jest zakochana aż po uszy. Jest najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. I nagle tak po prostu miała by odejść.

Nie wierzę w to. Musi jej się udać. Wierzę w nią. Przeżyje. Dla mnie. Dla Dave'a. Dla rodziny.

Musi przeżyć. Jeśli ona nie przeżyje, to ja też. Nie będę już miała dla kogo żyć.

Nagle wszystko stało się dla mnie jasne. Przygotowywała mnie na swoje odejście. Na ostatnich zakupach wykupiła dla mnie pół sklepu. Wiedziała, że mnie nie stać, choćby na jeden ciuch z takich markowych sklepów. Wiedziała, że to mogą być moje ostatnie zakupy.

A wczoraj się ze mną pożegnała. Jest pesymistką. Nie wierzy, że przeżyje tej operacji. Ale walczy. To jest dla mnie najważniejsze.

sobota, 26 kwietnia 2014

15. Dzień siódmy

Jejku! Dziś ostatni dzień! Dzień siódmy. Szybko ubrałam się i zaczesałam warkocza na bok. Dziś czekało na mnie wiele spraw.

Wkroczyłam do kuchni i zjadłam na szybkiego płatki z mlekiem. Wychodząc z domu dałam mamie buziaki w policzka i mocno się przytuliłyśmy. z wielkim trudem w końcu mnie puściła.

Pobiegłam z trudem do domu przyjaciółki. Otwarła jej mama.

-Dzień dobry. Czy jest Melanie?

-Jest, bo co!- Miła, jak zawsze. Współczuję jej. Nie chciałabym mieć takiej matki.

-Mogłaby ją pani zawołać?- Poprosiłam.

-Meeeeeeeelaaaaaaaanieeeeeeeeeee!- Ryknęła. Dziewczyna szybko przybiegła, a jej matka schowała się w domu.

-Hej! Przejdziesz się?- Zapytałam.

-Siema. No dobra. Gdzie idziemy?- Zapytała.

-Do naszej fontanny.

Dotarłyśmy tam w milczeniu. było gorąco jak na kwiecień. Trochę się pochlapałyśmy dla ochłody. Trochę. Znałyśmy umiar.

-Możesz mi coś powiedzieć?- Zapytała mnie. Pokiwałam głową potakująco.- Dzisiaj twój siódmy- ostatni dzień z Dave'em. Dlaczego przychodzisz do mnie, a nie do niego?

-Szczerze? Nie mam zamiaru dzisiaj cierpieć. Nie chcę cierpieć z jego powodu. Pewnie zechciałby dzisiaj ze mną zerwać. Wypełnił dla mnie swój tydzień. Dał mi to, czego oczekiwałam i czego mógł dać. Czas się skończył. Muszę się z tym pogodzić. Nie pogodzę się, jeżeli dziś znów się z nim spotkam.

-To... smutne. Myślałam, że on się przez ten czas w tobie zakocha.

-Z jego ust słyszałam jedynie "Zależy mi na tobie". Nie było żadnego "Kocham cię".

-Czyli zależy mu na tobie! Ty jesteś ślepa?- Prawie wrzasnęła mi przyjaciółka. chciała dla mnie jak najlepiej.

-Zależy mu jak przyjacielowi. Na pewno. My tez jesteśmy przyjaciółkami i też nam na sobie zależy. To tyle. Chciałam ci dzisiaj coś powiedzieć. Pamiętaj, że choćby nie wiem co, zawsze byłaś dla mnie najlepszą przyjaciółką. Jedną z najważniejszych osób dla mnie na świecie. Pamiętaj.

-Nie wiem, po co mi to mówisz. Wiem to dobrze.Ty też jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Byłaś, jesteś i będziesz. Na zawsze.

Przytuliłyśmy się. Na zawsze. Na zawsze. Będę pamiętać. Ona też.

Wróciłam do domu. Dziś nie spotkam się z Dave'em, chociaż serce aż wyrywa się do niego. Nie mogę.

-Spakowałaś się?- Zapytała mama.

-Tak, jestem gotowa.

Jadąc autem w TO miejsce po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Za bardzo się przywiązałam. Zakochałam. Teraz serce rozdzierał mi ból. Głupi los. Głupie przeznaczenie.

-Mamo? Przekażesz to odpowiednim osobą?- Wręczyłam  jej koperty.

-Oczywiście, kotku. Obiecuję.

Dlaczego nie pożegnałam się z Dave'em? Żałuję. Kocham. Płaczę. Brakuje mi go.

czwartek, 24 kwietnia 2014

14. Dzień szósty

Już jutro koniec. Koniec nas, koniec wszystkiego. Az trudno w to uwierzyć. Koniec i tyle.

Dzisiaj nie będzie żadnych atrakcji. Sama nie wiem, czy Dave'owi skończyły się pomysły, czy ta zabawa zaczęła go nudzić. Na dzisiaj miał mnie zabrać do swojego domu. Zdałam sobie sprawę, że jeszcze nigdy tam nie byłam. Po raz pierwszy zobaczę jego pokój. Dowiem się czym się interesuje. Jakie jest jego hobby.

Zrobiło mi się głupio. Zdałam sobie sprawę, że praktycznie nic o nim nie wiem. Nie wiem nic, kompletnie. Jakoś mnie to wcześniej nie interesowało. Ważniejsza była jego obecność niż osobowość.

Ubierałam się i rozmyślałam tylko o nim. Makijażem zamaskowałam siniaki na mojej twarzy. Wciąż myślałam o Dave'ie.  Nie mogłam się skupić na niczym innym. Cały czas odkrywałam go na nowo. Był wspaniałym człowiekiem.

Zbiegłam po schodach i wpadłam do kuchni. Zrobiłam płatki z mlekiem i zasiadłam do stołu. Mama przyglądała mi się w milczeniu. W końcu zaczęła rozmowę.

-Jaki masz plan na dziś?- Zapytała.

-Idę na cały dzień do Dave'a. Spędzimy razem trochę czasu. Nie wiem, coś porobimy.- Odpowiedziałam.

-Ty kochasz tego chłopca.- To nie było pytanie. To było stwierdzenie.

-Tak. On jest wspaniałym chłopakiem.- Odpowiedziałam.

-A ty? Jesteś szczęśliwa? Masz to, czego chciałaś?- Rodzice często zadają dziwne pytania. Martwią się o nas. Kochają nas jak nikt inny. Ale nie każdy ma do rodziców takie szczęście jak ja. Mam cudownych rodziców. Zawsze trzymają moją stronę niezależnie od tego, co by się nie działo.

Kiedy dostałam dzwonka od mojego chłopaka, od razu wyparowałam z domu. Byłam ciekawa gdzie on mieszka. Głupio było nie wiedzieć tego jako jego dziewczyna. Już on wiedział więcej o mnie niż ja o nim.

Czekał na mnie koło parku. Przywitaliśmy się radośnie.Przytulił mnie. Lubiłam, gdy mnie przytulał. Czułam się wtedy taka bezpieczna!

Trzymając się za ręce radośnie maszerowaliśmy. Prowadził mnie, a ja nawet nie wiedziałam dokąd. Wiedziałam tylko, że znam te tereny.

W końcu przystanął pod jednym domem. 

-To tutaj?- Zdziwiłam się. Dwie ulice ode mnie! Tak blisko... A ja nie wiedziałam gdzie mieszka. Ilu rzeczy jeszcze o nim nie wiem?

-Tak, to tutaj. W środku jest moja rodzina. Mam starszego brata. O dwa lata. Jakby coś gadał, nie zwracaj uwagi. Pewnie będzie gwizdał czy coś. On już taki jest. Nie zwracaj na niego uwagi.- Powiedział Dave.


-A jak ma na imię twój brat?- Zapytałam. Głupio takich rzeczy nie wiedzieć.

-Nick. Jest głupi i nie ma dziewczyny. Założę się, że mi pewnie zazdrości. On sam z tysiąc razy pytał dziewczyny o chodzenie, a żadna się nie zgodziła. Nie dziwię się im. Na ich miejscu też bym nie chciał takiego przygłupa.

Weszliśmy do jego domu. Zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym siedziało parę osób. To był na pewno salon.


-Dzień dobry!- Powiedziałam do jego rodziców. Jak się zwrócić do jego brata?

-Dzień dobry. A więc to ty jesteś dziewczyna Dave'a? Dużo o tobie opowiadał.- Zwrócił się do mnie jego ojciec.

-Tak, jestem jego dziewczyną.- Odpowiedziałam dumnie.

-Piękna z was para.- Zauważyła jego mama. Uśmiechnęłyśmy się do siebie. Nie było tak źle...

-Wow! Dave! To naprawdę twoja dziewczyna?! Fiu, fiu, fiu! Jaka ładna!- Zaczął gwizdać Nick. Właśnie przed tym ostrzegał mnie Dave. Nie przejęłam się tym. Czułam się dobrze z tym, że inni zauważali moją urodę.

-Chodźmy już do pokoju.- Powiedział mi na ucho mój chłopak, który dostał buraka po krótkiej wymianie zdań z jego rodziną. biedaczek!

Zaczęliśmy wchodzić po jego drewnianych schodach. Co czeka mnie tam na górze? Kolejna niespodzianka. Czego tym razem się dowiem?

-To tutaj.- Stwierdził stając przed drzwiami. Od jego osobowości dzieliły mnie drewniane, grube drzwi. Wystarczyło je przekroczyć...

Co tam zobaczę? Może słucha metalu, może ma czarne ściany, może... Co tam jest? Odwlekałam chwilę, w której popchnę do przodu drewnianą belę. Podniecenie we mnie rosło.

W końcu otworzyłam drzwi.

Zdziwiłam się. Czego się spodziewałam? Czarnych ścian? Bo tutaj były żółte. Przekroczyłam próg. To był naprawdę ogromy pokój. Miał zakręt. Nie wiedziałam po co.

Ogromne łóżko. Dwuosobowe. Starałam się teraz o nim nie myśleć. Po prostu było takie duże i tyle. Stąpałam po mięciutkim dywanie w stronę zakrętu. To, co tam zobaczyłam wprawiło mnie w zdumienie!

Pod ścianą stała kuchenka! Koło niej zlewozmywak i lodówka. Kuchenne szafki. Jeszcze nikt mnie tak nie zdziwił! Kuchnia w pokoju?

-Co to... Tutaj robi? Nie macie osobnej kuchni?

-Nie, to nie tak... Ja po prostu... Interesuję się gotowaniem. Mama ma osobną kuchnię i ja osobną. W przyszłości chciałbym zostać kucharzem.

Podszedł do regału. Wskazał na książki. Stanęłam koło niego, aby lepiej się przyjrzeć. Przeczytałam tytuły. Same książki kucharskie. Masakra! Więc to było jego hobby... Jeszcze nikt mnie tak nie zdziwił.

-Wow! Nie spodziewałam się tego po tobie.

-Przynajmniej wiem co będę robił w przyszłości. Zostanę kucharzem. Chcesz coś ze mną zrobić?

-Nie umiem gotować.- Przyznałam ze smutkiem. Nigdy nawet nie próbowałam.

-To nic. Upieczemy ciasteczka wspólnymi siłami.

Zgodnie z jego poleceniem wyciągnęłam z szafki półmisek.

-Daj dwie szklanki mąki.- Wydał polecenie.

No dobra. Gdzie jest szklanka? A, tutaj. Nasypałam do niej mąki i szybko przesypałam do półmiska.

Kurcze! Chyba zrobiłam coś nie tak. Jestem cała w mące!

-Ha ha ha ha ha ha ha ha ha! coś ty zrobiła? Rzeczywiście brak ci talentu kulinarnego. Nawet nie umiesz trafić mąką do miski!- Zdenerwowałam się. Tym razem szklanka mąki wylądowała na nim. Byliśmy cali biali!- Chcesz powtórkę z restauracji, gdy to nas wygoniła kelnerka?

-Nie, nie chcę. Po prostu zdenerwowałeś mnie. Nie dam rady upiec tych ciasteczek.- Stwierdziłam.

-No dobra. Ja to zrobię. Podziwiaj mistrza w akcji.

Usiadłam na wskazanym krześle. Podziwiałam jak Dave zgrabnie przewija się między miskami robiąc swoje. Był taki zorientowany w swoim fachu... Było widać, że robi to nie po raz pierwszy.

Po upływie zaledwie dziesięciu minut włożył foremki do piekarnika.

-Obejrzymy film na czas pieczenia się?- Zapytał.

-Pewnie!- Odpowiedziałam. 

Włączył jakąś komedię romantyczną na laptopie.  Byłam pełna wrażeń kuchennych dokonań mojego chłopaka. Nie rozmawialiśmy podczas filmu. Każdy oglądał i przemyślał to, co dzisiaj się stało.

Byłam u niego jeszcze długo. Ciasteczka były naprawdę pyszne! Miał talent. Mi mógłby gotować aż do śmierci. Cóż...

W domu nie mogłam szybko usnąć. Jego hobby było gotowanie, słuchał reggae, miał starszego brata, żółte ściany w pokoju i świetną osobowość. Ja go po prostu kochałam, pomimo pewnych dziwactw.

W końcu usnęłam.

Śnił mi się. Jego twarz, włosy, cudowne oczy...

Nagle coś mnie przebudziło. Jakiś kamyk odbił się od okna. Już nie mogłam usnąć. Leżałam, przewracałam się na boki. Znów coś się odbiło od cienkiej powierzchni szyby.

Podeszłam i otworzyłam okno. Na moim podwórku stał Dave!

-Co ty tu robisz?- Naprawdę dzisiaj mnie zadziwiał.

-Chciałbym cię zabrać na spacer. Ubierz się i choć!- Zakomunikował.

-Zwariowałeś? Jest noc!

-Tym lepiej. Pośpiesz się!- Poprosił.

Może zwariował, ale przystałam na jego propozycje. Szybko wskoczyłam w jakieś ciuchy i poprawiłam moją fryzurę. Cicho wymknęłam się z domu.

-Choć ze mną. Nie mogłem usnąć. Myślałem tylko o tobie. Wolę ten czas spędzić z tobą niż w samotności we własnym łóżku.

Uśmiechnęłam się. Jak to kiedyś powiedział? Zależy mi na tobie. Widać. Cieszyło mnie to.

-Dokąd idziemy?-Zapytałam.

-Do parku. Tam się wszystko zaczęło.

Wędrowaliśmy w ciszy. Nie chcieliśmy popsuć romantycznej atmosfery.

Na niebie błyszczało tysiące gwiazd. Tysiące osobnych światów. Nasz był tutaj. Tutaj było dobrze. Tu był dom. Na Ziemi.

Dotarliśmy na miejsce. Usiedliśmy na moście, w tym samym miejscu co kiedyś.

-Spójrz na księżyc. Pełnia. Srebrna powierzchnia tej planety jest piękna.- Popatrzyłam w odpowiednim miejscu. Północ nadawała atmosferze cudownego napięcia. Było cudownie. Romantycznie.- Ale nic nie jest piękniejsze niż ty.

Popatrzył mi głęboko w oczy.

-Jesteś najpiękniejszą istotą na świecie.

Złapał mnie za brodę. Nasze oczy wpatrywały się w siebie. Czułam jego bliskość. Nasze wargi spotkały się w cudownym pocałunku. Stały się jednością. Piękną rzeczywistością.

Piękne są tylko chwile. Ja cieszyłam się swoją.

niedziela, 20 kwietnia 2014

13. Dzień piąty

Wracałam ze szpitala do domu i rozmyślałam. Nawet nie wiedziałam, że aż tak daleko odwieziono mnie od naszego miasta. Nasz szpital chyba nie jest taki zły? Wiedziałam, że nim dotrzemy do domu minie jeszcze co najmniej półtora godziny. Mama się nie odzywała. Zrobiłam coś nie tak?

Nie możliwe, że zostało tak mało czasu. Zmarnowałam dzień trzeci i czwarty. Ale przynajmniej pogodziłam się z Dave'em. To się liczy.

Nie miałam mu za złe wydarzenia z dnia trzeciego. On też ma prawo do życia. Podarował mi tydzień. Lub ja mu podarowałam, zależy z której strony się patrzy. A potem go zostawię. On jeszcze o tym nie wie, wie tylko, że nie będzie narażony na moją osobę. Jeszcze tego nie rozumie. To co nastąpi nie zależy ode mnie. Ja tego nie chcę.

Został mi tylko dzisiejszy i dwa następne dni. Tak mało czasu...

Usiadłam sobie na tylnym siedzeniu, żeby mieć więcej miejsca. Mama uporczywie patrzyła przed siebie. Nie wiem, co sobie myśli. Wolę nie wiedzieć. Nie chcę wiedzieć.

Złapałam dwie kartki. Czas zrobić coś, na co później może nie być czasu. Wzięłam długopis i sprawdziłam na dłoni czy pisze. Atramentu w nim nie brakowało. Kiedy rozpisałam go na dobre, przyłożyłam do kartki rozmyślając co napisać. W milczeniu czekałam na olśnienie. Jak zacząć list?

Co mam napisać? W mojej głowie krążyła pustka. Powinnam im wytłumaczyć. Nim jeszcze będzie za późno. Ale jestem tylko marnym tchórzem. Wole się posłużyć listami. Wiem, że w odpowiednim momencie trafią do właściwych osób.

Po policzku zaczęły spływać mi łzy. Spojrzałam przez okno samochodu. Granatowe chmury zapowiadały burzę. W powietrzu można było wyczuć atmosferę oczekiwania. Całe moje życie było oczekiwaniem. Teraz jedyne co pragnę, to zatrzymać czas i nigdy nie pozwolić mu uciec.

Niepewnie zapakowałam kawałki papieru do kopert. Napisałam na nich imiona.

Wylałam już morze łez. Te kawałki papieru wyrażały wszystko to, co mnie bolało i co powinnam powiedzieć. Ale nie miałam odwagi.

Nie pamiętam kiedy usnęłam. Obudziłam się w moim  łóżku. Ktoś mnie przeniósł. Podejrzewam, że to był mój tata. Zawsze przenosił mnie, jak byłam mała. Spostrzegłam, że koperty leżą na moim biurku.

Zabrzęczał mój telefon. Dostałam wiadomość. Nim zobaczyłam od kogo, zwróciłam uwagę na godzinę. Już druga!

Zerwałam się na nogi. Zaczęłam się ubierać w ekspresowym tempie. Ubrałam dżinsową mini spódniczkę i ładną, drogą bluzkę, którą kupiłam na zakupach z Melanie. Kupiłyśmy tam multum ciuchów. Uśmiechnęłam się na wspomnienie szalonych przymiarek. było mi z nią dobrze. Jak ze starą przyjaciółką.

Ubierając buty na wysokim obcasie w przelocie przeczytałam wiadomość od Dave'a: Czekam, gdzie jesteś? Odpisałam: Kup bilety, zaraz przyjdę. Przepraszam, zaspałam. Umówiliśmy się na dzisiaj na drugą do kina. Spóźniłam się.

Jeszcze na szybkiego zaczęłam poprawiać moją fryzurę. Złapałam to wszystko, co najpotrzebniejsze i wybiegłam z domu.

-Gdzie idziesz?- Usłyszałam za sobą.

-Do kina!- Rzuciłam szybko nie odwracając się nawet. Biegłam co tchu. Moja kondycja pogarszała się. Było mi coraz trudniej. Pamiętam, jak kiedyś wygrywałam puchary w wyścigach długo i krótko dystansowych. Byłam prawdziwą mistrzynią. Kiedyś.

Było ciężko. Aby sobie dopomóc, zaczęłam liczyć odbicia od twardej powierzchni chodnika. Raz, dwa! Raz, dwa! Raz, dwa!

Jeszcze tylko pięćdziesiąt metrów, pocieszałam siebie w myślach.

Kiedy dotarłam do budynku, byłam cała zmachana i spocona jak świnia. Nawet nie miałam zamiaru zobaczyć do lusterka na czarownicę, którą chwilowo byłam. zaczęłam ręką przylizywać włosy. Tylko o tyle mogłam się teraz polepszyć.

-Chodź, już się spóźniliśmy!- Zawołał Dave z daleka. Zdziwiłam się, że rozpoznał mnie mimo wszystko. Nie miałam siły podbiec więc szłam. Ledno szłam.

Zniecierpliwiony sam podbiegł. Uśmiechnął się do mnie. Był do piękny, promienisty uśmiech, który nie mówił "wyglądasz jak Baba Jaga", lecz "jesteś najpiękniejszą kobietą na Ziemi." Może aż tak źle nie było? Może mi się tylko wydawało.

-Szybko, chodźmy już.- Poganiał.

Pomimo braku tchu jakoś za nim biegłam. On się poruszał tak... Zwinnie. Nie to co ja, spocona świnia na obcasach.

Zamówił bilety na komedię romantyczną., Gdy dotarliśmy na miejsce, film już grał. Od dobrych dziesięciu minut. Wiedziałam, że i tak mało co będziemy go oglądać. Liczyło się to, że byliśmy my dwoje.

I parę dorosłych na sali. Ale oni nic nie znaczyli. Nie dla mnie.

Dave położył rękę na moich ramionach i szyi. To było przyjemne.

Z całego filmu niewiele rozumiałam. Było sobie pewne małżeństwo, które zostało zawarte, gdy mięli po 18 lat. Powód: ciąża. Facet szybko porzucił swoją żonę, bo nie mógł się z nią porozumieć. Obydwoje się nie kochali.

Ten film był trochę sensacyjny. Głównie opowiadał historię tej kobiety, co sama wychowywała dziecko. zakochał się w niej o dziesięć lat starszy listonosz. Ale ona już nie potrafiła uwierzyć w miłość i nie dawała mu szans. Pomimo to on o nią walczył. Wciąż jej powtarzał, że mu na niej zależy pomimo dziecka.

Niewiele zapamiętałam. Za bardzo rozkojarzała mnie obecność Dave'a i to, że mnie obejmował. Myślałam głównie o nim. Kochałam go. Bez wzajemności. Ale był ze mną, żeby zrobić mi przyjemność. Nie wiem po co. Tylko dla mnie. Wiele dla niego znaczyłam. Byłam jego przyjaciółką. Osobą bardzo ważną. Ale widocznie nie najważniejszą.

Przyglądałam się pod koniec filmu, jak się całują. Zdobył jej serce. Był uparty i wytrwały. Czy ja nie jestem? Moze już zdobyłam jego serce, tylko o tym nie wiem. Po tej dyskotece... Mógł mnie zostawić. A jednak wrócił. Wrócił dla mnie. Może jednak znaczę dla niego więcej, niż on sam o tym wie. Ja o tym wiedziałam. Dave chyba nie chciał tego przyznać sam przed sobą.

Odwrócił głowę w moją stronę. Zrobiłam to samo. Utopiłam się w błękicie jego przecudnych oczu. Podziwiałam jego równo obcięte (obcięte, a nie ostrzyżone) brązowe włosy. Przyglądałam się jego idealnym rysom twarzy. Był mój. Do końca tygodnia. Chociaż tyle. Aż tyle.

-Zależy mi na tobie.- Powiedział mi na ucho. Na chwilę odebrało mi mowę. Zależy mu na mnie. Poczułam motylki w brzuszku. A jednak! Wiedziałam!

Powoli zaczął przesuwać głowę w moją stronę. Gdzieś za nami w tle ludzie zaczęli wychodzić po skończonym filmie. Na wielkim kinowym ekranie powoli przesuwały się napisy końcowe. Grała miłosna muzyczka. Ale ja już nie zwracałam na to uwagi.

Całe moje serce oddałam Dave'owi. myślałam, ze minie wieczność, nim jego usta odnajdą moje. Ale dla tak cudownej chwili mogłabym czekać nawet wieczność. Rozpłynęłam się. W jednym momencie nasze usta połączyły nas w całość. Właśnie on był moją brakującą połówką. Z nią nigdy nie chciałam się rozdzielać. Tak było dobrze. Tak miało być zawsze.

W domu nie zjadłam kolacji. Szybko umyłam się i poszłam do swojego pokoju. Po co miałabym z niego wychodzić? Jeśli już, to tylko po to, by spotkać się z Dave'em.

Zaczęłam się śmiać jak opętana. Radość rozpierała mnie od środka. Czułam się, jakbym wcześniej zażyła z milion narkotyków na raz. Dave... On był moim uzależnieniem. Moim życiem. Kochałam go.

Ale czy on kochał mnie? Zależy mi na tobie. Te cztery słowa wciąż krążyły po mojej głowie. W jednej chwili całe szczęście ze mnie uszło, jak gdyby przebić balonem szpilką. Słowa "zależy mi na tobie" nie znaczą tyle, co "kocham cię". To nigdy nie jest to samo.

Cóż... Zawsze i tyle. Na razie zadowolę się tymi czterema znaczącymi słowami. Zależy mi na tobie. Czyż to nie piękne?

czwartek, 17 kwietnia 2014

12. Dzień czwarty.

Otworzyłam oczy. Gdzie ja byłam? Szukałam wzrokiem jakieś wskazówki po pomieszczeniu, w którym się znalazłam. Jeszcze nigdy tu nie byłam.

Biały pokój wzbudzał pewien niepokój. To oznaka, że coś jest nie tak. Coś mi mówił wygląd tego pomieszczenia. Tak mogło wyglądać tylko jedno miejsce. Szpital.

Nienawidziłam tych murów. Po policzku spłynęła mi jedna łza. Była tak samo samotna, jak ja. Nie miałam już nikogo. Chociaż... Nie, nie chcę żyć w niepotrzebnych złudzeniach i głupiej nadziei. Nigdy na nic nie zasługiwałam. Wyobrażałam sobie, że jestem królową świata i mogę sobie robić z nim co tylko zechcę.

Ale rzeczywistość była inna. Przyłożyłam rękę, aby zetrzeć łzę z policzka.

-Au!- Syknęłam. Co  jest?

Byłam podłączona do kroplówki. Momentalnie stanęłam na nogi i rzuciłam się do mojego plecaka. Nie wiedziałam, skąd on się tam wziął, ale wiedziałam jedno- zawsze miałam w nim lusterko.

Moje odbicie mnie przeraziło. Siniak na policzku, rozcięta warga. Na szczęście oczy były całe. Ale co się ze mną stało?

Spróbowałam sobie przypomnieć wydarzenie z poprzedniego dnia. Dyskoteka. Rozmowa z Dave'em... Czułam, jakby w serce wbiło mi się na raz tysiące szpilek. Bolało. Ale musiałam się skupić. Co było po rozmowie z Dave'em?

Pobiegłam. Do łazienki. Płakałam. Czułam się źle, było mi słabo. Przewróciłam się. Nie, sama nie. Coś mi pomogło. Ktoś mi pomógł.

Poczułam jak szybko biło mi serce. Nie byłam w łazience sama! Co tam się działo?!

Nie pamiętałam nic więcej. Kto tam był? Co mi zrobił? Do mojej głowy wpływały najgorsze scenariusze. Zaczęłam płakać.

-Obudziłaś się, kochanie!- Zawołała moja mama. Na jej twarzy widniał sztuczny uśmiech. Widziała moją twarz. Widziała moje łzy.

-Mamo, co się wczoraj ze mną działo?- Zapytałam zdezorientowana.

-Nie pamiętasz... Ty... Przewróciłaś się!- Usłyszałam sztuczną nutę w jej głosie. Kłamała. Od upadku warga się nie rozcina. Od upadku nie ma się siniaków na twarzy. Na nic więcej nie mogłam od niej liczyć. Nie mogłam liczyć, że usłyszę od niej prawdę.

Zostawiłam ten temat w spokoju. Wiem tyle, że nie stało mi się nic bardzo poważnego i, co było dla mnie najważniejsze, zabierze mnie jutro do domu. Chciałabym wrócić do domu. Tak niewiele pozostało mi już czasu. Jeszcze trzy dni z Dave'em. O ile wciąż chciałby mieć ze mną coś wspólnego. Nie chciałam tracić tu swojego czasu, ale pielęgniarka się uparła, że muszę z moim stanem zostać jeszcze jedną noc.

Odwiedziła mnie Melanie. Obudziły się we mnie wyrzuty sumienia. Ostatnio często ją ignorowałam. A ona tak na prawdę była jedyną osobą, która na to nie zasłużyła. To ona była ze mną zawsze bez względu na wszystko. Ale ona rozumiała. Przywitałyśmy się. Ona nie udawała, że jest szczęśliwa.

-Co się wczoraj ze mną stało?- Spytałam bez entuzjazmu. Ona też będzie mnie kłamać?

-To ty nie wiesz?- Nie kryła zdziwienia.- A, no tak. Ty tego nie możesz pamiętać.- Pokiwała głową ze zrozumieniem. Traciłam już cierpliwość.

-Czy ktoś mi wreszcie powie, co się wczoraj do cholery działo?!- Wybuchnęłam. Nie kontrolowałam się. To było smutne. Melanie nie zasługiwała na mój gniew.

-Spokojnie, bez nerwów!- Uspokoiła mnie.- Już ci mówię. Co pamiętasz z wczoraj, nim poszłaś do łazienki?

-Rozmowę z Dave'em. Ale co to ma do rzeczy?- Zapytałam.

-Nie. Wcześniej.- Stwierdziła.

-Rozmawiałam z tobą.- Powiedziałam. O co jej chodzi?

-Nie, jeszcze ociupinkę wcześniej. Nim do mnie podeszłaś. Z kim rozmawiałaś?- Na prawdę nie wiem, co ma piernik do wiatraka. Ale widocznie coś ma.

-Z jakimś chłopakiem. Dał mi coś do picia.- Właśnie zrozumiałam. Tu leżał klucz pogrzebany. Co on mi dodał do tego picia?! Serce zaczęło bić mi jak oszalałe.

 -Już chyba sama rozumiesz. Cokolwiek dosypał ci do picia, ty czułaś się źle. Wiedział, że prędzej czy później pójdziesz do łazienki. Tam na ciebie czekał.

-Czy... Czy on!?- Co tam się działo? Nie, nie chciałam wiedzieć.

-Nie. Dave cię uratował.-Powiedziała. Chyba się przesłyszałam.

-Że Dave?! Serio? Nie wierzę.

 -Tak, to był Dave. Pobił tego chłopaka jak zobaczył was razem w łazience. Właściwie sama nie wiem, czemu on pchał się do damskiej,  ale wiem jedno. On cię uratował.

Nie kryłam zdziwienia. Dave? Po tym wszystkim co mi wczoraj powiedział? Nie wiedziałam co sądzić. Wiedziałam jedno. Muszę z nim pogadać i mu podziękować.

-A te siniaki?- Zapytałam.

-Pomimo, że byłaś pod wpływem nie wiadomo czego, broniłaś się. Uderzył cię parę razy, nim przyszedł twój wybawiciel.

Nawet nie wiem, kiedy Melanie wyszła. Ale zostałam sama ze swoimi myślami. Nie wiedziałam, co mam o tym sądzić.

Patrzyłam w sufit. Płakałam. Przestałam myśleć o tym, co wydarzyło się w łazience, ale o rozmowie. O tych kilku zdaniach, co tak cholernie mnie zraniło. Co teraz? Co dalej?

Skupiłam się na bólu, który pulsował na mojej twarzy. Ten ból o wiele łatwiej było przetrawić. Ból fizyczny jest powierzchowny. Bolał mniej. W tej chwili chciałabym czuć tylko ten ból. Zapomnieć o Dave'ie. Ale sama tego chciałam. Wpakowałam się w jedno wielkie gówno, bo nie wiedziałam, że wszystko tak szybko się skończy i będzie aż tak bolało. Ale nie żałowałam żadnej chwili spędzonej wspólnie.

Ktoś zapukał do drzwi. Ilu ich jeszcze tu przyjdzie? Chciałam cierpieć w samotności. Nie chciałam, by ktoś patrzył na moje łzy. Nie chciałam współczucia. Tego nienawidziłam najbardziej.

-Mogę wejść?- Usłyszałam głos Dave'a. Moje serce zabiło szybciej. Czułam jak rozrasta się pod wpływem miłości, którą darzyłam tego chłopaka. W jednej chwili zapomniałam o wszystkim, cvo mi wczoraj powiedział. Teraz liczyła się dla mnie tylko jego obecność, choćbym miała później cierpieć jeszcze bardziej. Chciałam o wszystkim zapomnieć. Choćby na chwilę. Rozum podpowiadał, że nie warto.

 -Wejdź.- Zgodziłam się.

-Ja... przepraszam za wszystko, co ci wczoraj powiedziałem. Już cię więcej nie opuszczę.

Podszedł do mnie i delikatnie mnie przytulił. Poczułam się lepiej. Zapomniałam o wszystkim. Zapomniałam o reszcie świata. W jego ramionach było tak bezpiecznie! Mogłabym zostać w nich na zawsze. Chciałam w nich zostać.

środa, 16 kwietnia 2014

11. Dzień trzeci- dyskoteka.

Ubrałam się w niebieską suknię, którą kupiłam razem z Melanie. Było mi w niej do twarzy. Spróbowałam spojrzeć w przyszłość. Co dzisiaj może się wydarzyć?

Dave zadzwonił do mojego domu. Drzwi otworzyła moja mama... Nie powiedziałam jej, że mam chłopaka. Jej!

-Dzień dobry. Jest może Kate?- Zapytał mój ukochany.

-Dzień dobry. Już ją wołam. Kaaaaaateee!!!- Krzyknęła mama. Co mam jej powiedzieć? Zresztą... Sama się już pewnie domyśliła.

-O! Już jesteś! Idę mamo z Dave'em na dyskotekę.- Uśmiechnęłam się porozumiewawczo do mojej mamy. Odwzajemniła uśmiech i puściła oczko do mojego chłopaka.

-Bawcie się dobrze!- Krzyknęła za nami.

Szliśmy równym krokiem do szkoły, gdzie organizowana miała być zabawa. Nasze splątane ręce kiwały się w przód i w tył. Było tak... dobrze. Po prostu.


Dotarliśmy na miejsce. Najpierw weszliśmy do szatni, aby ściągnąć kurtki. Ja byłam ubrana w płaszcz. Kiedy go ściągnęłam Dave przetarł oczy z wrażenia. Sukienka robiła swoje. Jednak- co mnie bardzo zasmuciło- odwrócił szybko wzrok w przeciwnym kierunku.

Szybko popsuł mi się nastrój. Szliśmy powoli w stronę głośnej muzyki. Zabawa dopiero się rozkręcała. Na razie tańczyło tylko parę osób.

Dave podszedł do swoich kolegów. Byłam rozczarowana. Stanęłam pod ścianą i zaczęłam ją podpierać. Co mam dalej zrobić ze swoim życiem?

Podszedł do mnie jakiś chłopak.

-Chcesz się napić?- Zaproponował. Właściwie z tej całej sytuacji zaschło mi w ustach.

 -Tak, dziękuję.- Dał mi szklankę. Wypiłam wszystko duszkiem. Uśmiechnęłam się do niego i oddałam mu naczynie.

Zauważyłam Melanie i postanowiłam do niej podejść.

-Hej! Ślicznie wyglądasz!- Powiedziała.

-Dzięki. Chociaż ty jedna to zauważyłaś.- Ostatnie zdanie mruknęłam pod nosem. Nie chciałam obecności Melanie. Chciałam być Z Dave'em. Tylko z nim. Chciałam, żeby to właśnie on mi powiedział, że ślicznie wyglądam.

Minęło jeszcze wiele czasu. W końcu ludzie rozkręcili się i tańczyli. Podekscytowana zauważyłam Dave'a idącego w moją stronę. Wreszcie! Ale szedł tak... Powoli. Szybciej! Przyspiesz, myślałam. Zaczęłam odliczać jego kroki: Raz, dwa. Raz, dwa. Raz, dwa...

W końcu był już blisko. Podszedł. Zaprosił do tańca, ale... nie mnie. Czym Alice była lepsza ode mnie? Miałam ochotę krzyknąć: Wróć, ja jestem tutaj! Pomyliłeś nas! Człowieku, co ty robisz?

Osunęłam się powoli na ziemię. Usiadłam. Bolała mnie już głowa. Nie tego się po nim spodziewałam. Po każdym, tylko nie po nim.

Minęło może dziesięć minut, gdy usłyszałam:

-Mogę cię prosić do tańca?- Spojrzałam w górę. Dave! Tak! Wiedziałam, że mnie nie zostawi. Nawrócił się na dobrą stronę.

Pomógł mi wstać. Poszliśmy na parkiet. Źle się czułam.

-Co ty robisz, człowieku! Czemu z nią tańczyłeś?!- Wciąż byłam zła. On mnie wtedy... po prostu zostawił.

-A co ty sobie myślisz? Że ja nie mam swojego życia? Że jestem wyłącznie twój? Ja jestem z tobą tylko z przymusu! Nie myśl sobie, że cię kocham! To co robię, to tylko po to, abyś ty była szczęśliwa! Nie licz na wiele.

To było zaledwie parę zdań. Tak niewiele. A tak zabolało. Czułam się, jakby ostry sztylet powoli wwiercał się w moje serce i robił coraz większą dziurę. Bolało. Bardzo. Moje serce powoli wykrwawiało się. Ale taka prawda. Sama tego chciałam.

Odechciało mi się już być w tamtym miejscu. Odbiegłam od niego. Chciałam już odbiec od świata.

Nie właściwie nie chciałam. Było mi tu dobrze, ale miałam zły dzień. Bywa.

Biegłam. Wciąż przed siebie. Weszłam do łazienki. Klapnęłam na podłogę. Położyłam głowę na kolana. Płakałam. Sama tego chciałam. Basy biły o moje uszy. Czułam się niedobrze.

Wstałam, żeby podejść do zlewu. Ból głowy coraz bardziej nasilał się.  Czułam się okropnie. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Zakręciłam się. Upadłam.

Nie wiem, co się stało. Nie pamiętam, co się wtedy działo.

niedziela, 13 kwietnia 2014

10. Dzień trzeci- przygotowania

-Mamo, mam zamiar iść z Melanie na małe zakupy. Dasz trochę kasy?- Nie byliśmy biedni. Było nas stać na wiele. Dała mi bez gadania sporo szajsu.

-Czy ty aby nie powinnaś być w szkole? Źle się poczułaś?- Zapytała zaniepokojona.

-Jest dobrze, mamo.- Uspokoiłam ją.- Po prostu i tak już nie muszę chodzić do szkoły z wiadomych powodów, a pani od fizyki mnie zdenerwowała. Po prostu wyszłam.

-Dziwisz mnie. Nigdy się tak nie zachowywałaś!- Stwierdziła moja mama.

-Po prostu... Chcę być szczęśliwa. Chyba też tego dla mnie chcesz.- Widziałam łzę w jej oku. Przytuliła mnie.

Pod koniec ostatniej lekcji mojej klasy poszłam po moją przyjaciółkę. Nie kazała długo na siebie czekać. Była smutna.

-Hej. Masz zły humor?- Zapytałam jej.

-Zawiodłaś mnie.- Powiedziała prosto z mostu. Ona nigdy nie owijała w bawełnę. Ogarnęły mnie jeszcze silniejsze poczucia winy. Ile jeszcze razy ją zawiodę? Postanowiłam, że muszę z nią bardzo szczerze porozmawiać.

-Chodź ze mną na chwilę do parku.- Poprosiłam. Poszła przodem. Nie wiedziałam, że jest na mnie aż tak bardzo zła. Było mi głupio. Wstydziłam się. Poczułam się jak największy zwyrodnialec na Ziemi. Ledwo za nią podążałam. Kiedy byłyśmy już na miejscu, rzuciła torbę na najbliższej ławce i usiadła obok.

-Ja... Ja cię przepraszam.- Bąknęłam.

-Poszłaś wczoraj na wagary. Beze mnie. Nawet mnie o nich nie poinformowałaś. Myślałam, ze nie mamy przed sobą tajemnic.- Jej słowa ukuły mnie w serce. Zepsułam naszą przyjaźń Dave'em. Byłam głupia. Oszukiwałam siebie. Nie wiem, co ja sobie głupia wyobrażałam. On nawet mnie nie kochał.

-Przepraszam. Nie wiedziałam, że na nie pójdę. Wybierałam się do szkoły. Ale Dave... Ledwo przekroczyłam próg domu, on narzucił mi swoje plany, o których wcześniej nie wiedziałam. Poszliśmy na plażę.

-A dzisiaj? Na lekcji? Wiem, zawsze planowałyśmy jak ją wkurzyć, ale ty przegięłaś pałę! Nawet mnie nie poinformowałaś o swoich planach.- Robiła mi wyrzuty. Jeśli chciała, abym poczuła się winna, już dawno jej się to udało.

-Nie wiedziałam, że to zrobię. To było tak... Nagle. Spontanicznie.

-Ty nigdy nie byłaś spontaniczna. Zmieniłaś się. To przez niego, prawda? Wiedziałam. Nie wolno mu ufać.- Mówiła o moim chłopaku. Chciało mi się płakać. Nie chciałam jej tego mówić, ale dała mi do zrozumienia, że albo będę z nią szczera, albo to koniec naszej przyjaźni. Ale prawda bolała. Bardzo.

-Racja. Mam przed tobą tajemnicę.- Prychnęła. Okazała w ten sposób, że już dawno to zauważyła.- Bo Dave... On mnie nie kocha.- Zrobiła wielkie oczy.

-Ale jak to? Przecież ze sobą chodzicie!- Była zdziwiona. Nie powinnam była tego przed nią ukrywać.

-Wyznałam mu moją miłość, a on dał mi jasno do zrozumienia, że on nic do mnie nie czuje. Ale błagałam go prawie na kolanach, aby ze mną chodził. Chociaż jeden tydzień. Może coś poczuje. Te dwa poprzednie dni... On chyba już też to czuje. Ale nie wiem. Chyba nie.- Prawda bolała. Prawda zawstydzała. Ale prawda wypowiedziana na głos dawała ulgę.

-Czemu dopiero teraz mi to mówisz?- Zdziwiła się. Była trochę zła.

-Sama widzisz jak to dziwnie brzmi. Wstydziłam się.- Wyznałam. Od razu zmieniła wyraz twarzy. był to łagodny wyraz pocieszyciela. Dobrze wiem ile razy ja go musiałam używać w stosunku do niej. Ona miała również ciężkie życie. O wiele cięższe niż ja. Nie chciałam jeszcze  bardziej jej wszystkiego utrudniać. Przytuliłyśmy się. Jak mi tego brakowało! Poczułam się lepiej.- Mam do ciebie prośbę. Dave zaprosił mnie dzisiaj na dyskotekę. Pójdziesz ze mną na zakupy? Mama mi dała sporo kasy, kupimy coś sobie, naszykujemy się i pójdziemy, okej?

-Mam iść z tobą na dyskotekę?- Zdziwiła się. Myślała chyba, że będę się bawiła wyłącznie z Dave'em. Ale ona była dla mnie rówierz ważna.

-A jeszcze wcześniej na zakupy. Kupimy sobie coś fajnego. Mam dużo kasy, kupimy sobie jakieś odlotowe ciuchy.- Stwierdziłam.

-Nie mogę wiecznie łazić z tobą na zakupy za twoje pieniądze. Wszystko jest drogie, a mnie nie stać. A nie chcę ciebie wykorzystywać!- Finanse to u niej temat tabu. Dlatego zawsze chodziłyśmy razem na zakupy, a ja płaciłam zarówno za swoje jak i za jej ciuchy. Dobrze wiedziałam, że głupio się z tym czuje, ale nie chciałam tego słyszeć.

-Nie marudź. Dla mnie to żaden kłopot, przecież wiesz, kasy u mnie jak lodu, mogę sobie pozwolić. A my musimy się rozerwać.

Bawiłam się z nią świetnie. Kupiłyśmy sobie po odlotowej kiecce. Wiedziałam, że Melanie wybierając patrzyła na cenę, więc żeby zrobić jej na złość, kupiłam jej najdroższą w sklepie, pomimo jej protestów. Ale wiedziałam, jak bardzo jej się podoba.

Ku jej zdziwieniu odwiedziłyśmy jeszcze wiele sklepów. To były nasze największe zakupy. Jeszcze nie rozumiała czemu. Kiedyś się dowie.

Cieszyłam się, że nasze relacje wyprostowały się.  Znów byłam szczęśliwa. A za godzinę miałam się spotkać z Dave'em na dyskotece.

sobota, 12 kwietnia 2014

9. Dzień trzeci

Obudziłam się cała w motylkach. Rozmyślałam tylko o nim. O naszych wczorajszych wagarach i o tym, że dzisiaj zabiera mnie na dyskotekę. Byłam szczęśliwa. To miał być mój najlepszy tydzień w życiu. Nigdy już się nie powtórzy.

Ale szybko zepsuł mi się humor. Doszło do mnie, że interesując się wyłącznie Dave'em, zaniedbałam moją przyjaźń z Melanie. Na pewno nie ma mi tego za złe. To tylko dwa dni. Ale dla mnie to aż dwa dni. Wiedziałam, że musiałam czym prędzej odnowić nasze relacje.

Moją pierwszą lekcją była fizyka. Nie mogłam się na niej skupić.

-Panno Kate! Mówię do ciebie!- Wrzask nauczycielki Szybko przywrócił mnie do rzeczywistości. Nie chciałam się w niej pojawiać.

-Słucham.- Powiedziałam. Nie wiedziałam czego ode mnie chce.

-Gdzie się wczoraj podziewałaś?!- Nie przepadałam za nią. Zawsze się czegoś czepiała.

-Jak to gdzie? w domu! Chora byłam.

-Jeden dzień? Akurat w dniu sprawdzianu? Bo nie wyglądasz na śmiertelnie chorą!- Na śmierć zapomniałam,. że wczoraj był sprawdzian! Ale to nic. Już mnie to nie obchodziło. Miałam swój tydzień. Mogłam robić co zechcę i psuć sobie reputację aż mi się nie znudzi. Już nic mnie nie obchodziło.

-Przyznają się. Byłam na wagarach.- Uśmiechnęłam się bezczelnie. Zawsze chciałam to zrobić. Teraz miałam na to odwagę. Wkurzyłam byka. Teraz trzeba wiać. Patrzyłam, jak raptownie nabrała powietrza do płuc. Nie tego się po mnie spodziewała. Nie po dawnym kujonie. Słyszałam w klasie szepty i chichoty.

-Dziecko! Co ty wyrabiasz?! Tak się stoczyć! Kto to widział! Dzwonię do twojej matki!

-Niech się pani zapyta co na obiad, bo głodna jestem.- Uśmiechnęłam się triumfalnie. CO prawda, ten tekst był już stary, ale zawsze wkurzał nauczycieli.- A i idę już sobie. Znudziła mnie już ta pani gadanina.- Wzięłam plecak z podłogi i wyszłam z klasy nie oglądając się za siebie. Nim trzasnęłam drzwiami usłyszałam  tylko dwa słowa:

-Dostajesz naganę!

Nie żałowałam. Zawsze chciałyśmy zrobić to z Melanie. Właśnie! Melanie... Na fizyce nie siedziałyśmy razem. Już wystarczająco się na mnie dzisiaj zawiodła. Postanowiłam, że poproszę ją o pomoc w przygotowaniu się do dyskoteki.

czwartek, 10 kwietnia 2014

8. Dzień drugi c.c.d

-Błagam! Nie wrzucaj mnie do tej zimnej wody! Proszę!- Wołałam.

-Wrzucę cię!- Uśmiechnął się złośliwie. Zaczął biegnąć w kierunku wody ze mną na rękach. W jednym momencie z mojego gardła wyszedł zduszony krzyk. Dave był już prawie w wodzie! Stanął prawie w wodzie. Poczekał, aż fala musnęła jego stopę.- Jaka lodowata! Będziesz miała przchlapane, jak zaraz cię tam wrzucę.

Zaczęłam wrzeszczeć. Chciałam mu się wyrwać, ale był za silny.

-Ale nie zrobię tego.- Stwierdził, a ja odetchnęłam z ulgą.- Poopalajmy się.

Położyliśmy się na brzegu morza. Piasek był nagrzany od słońca. My patrzyliśmy sobie prosto w oczy.

Kochałam go. Kochałam go całą sobą, całym moim sercem. Ale rozum podpowiadał mi, że to niewłaściwe. Nie chciałam go posłuchać.

-Słuchaj Kate...-Zaczął mój chłopak.

-Tak?

-Bo jutro... Czy ty?? To znaczy...- Był zakłopotany. Widocznie czymś się zmieszał.

-No powiedz to, prosto z mostu!- Uśmiechnęłam się zachęcająco.

-Bo jutro jest dyskoteka... Poszłabyś na nią? Ze mną?

Chciało mi się śmiać. A więc tego się bał? Zapytać, czy pójdę na dyskotekę? A ja niby nie miałam się bać dwa dni wcześniej oznajmić mu, że go kocham i chcę z nim chodzić wiedząc, że on do mnie nie czuje tego samego? I że niby teraz miałam się nie zgodzić?

Zaczęłam udawać, że się zastanawiam.

-No nie wiem... Z tobą? To lekki wstyd.

Widziałam w jego oczach strach i zmieszanie. Jeszcze nie znałam mojego odważnego Dave'a od tej strony.

-No pewnie, że pójdę!

Wieczorem na prawdę miałam co wspominać. Ostatnio trudno mi jest usnąć. Ale po co spać, gdy mogę myśleć o moim ukochanym?

Liebster Award

Bardzo dziękuje za nominację http://wspomnieniablog.blogspot.com/,, Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ,, dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował."


1.Jesteś w jakimś fandomie?
2.Co myślisz o fashion week?
3. Kim chcesz zostać w przyszłości?
4. Mcdonald vs. KFC ?
5. Facebook vs. Myspace ?
6. Oglądałaś/łeś film o powstaniu FB ?
7. Ulubiona książka?
8. Ulubiona pisarka/pisarz ?
9. Film który nigdy Ci się nie znudzi?
10. Ulubiony serial?
11. Obserwujesz mojego bloga ? 


Odpowiedzi:
1. Nie jestem.
2. Jeżeli ktoś lubi takie pokazy mody to nie mam nic przeciwko ;)
3. Myślę nad psychologią.
4. Mcdonald ;D
5. fejs zawsze the best :P
6. Nie oglądałam ;/
7. Rosie Rushton "Wyszła z domu" (mam nadzieję, że dobrze napisałam nazwisko autorki)
8. Nie mam... Czytam co mnie zainteresuje, raczej żadnego konkretnego autora.
9. "Jestem numerem cztery" oraz "Troja"
10. Nie mam.
11. Pewnie że tak!


Moje pytania:
1. Wolisz czytać książki, czy oglądać filmy?
2. Od czego jesteś uzależniona/ uzależniony?
3. Lubisz kawę?
4. Posiadasz jakieś zwierzę? Jak się wabi?
5. Jaki masz kolor oczu?
6. Komedia czy horror?
7. Co robisz wieczorami?
8. Od jak dawna prowadzisz bloga?
9. Czego oczekujesz od życia?
10. Ulubiony film?
11. Ulubiony cytat?


NOMINUJĘ:
http://antediluvianme.blogspot.com/
http://fashion-my-lifess.blogspot.com/
http://rozmiarmaznaczenie.blogspot.com/
http://you-dont-love.blogspot.com/
http://blogowy-kacik.blogspot.com/
http://pisanie-jest-spoko.blogspot.com/p/blog-page.html
http://ostatnia-heretyczka.blogspot.com/
http://wspomnienie-przeszlosci.blogspot.com/
http://dzieckoprzeznaczenia.blogspot.com/
http://lifestylebynatalia.blogspot.com/

środa, 9 kwietnia 2014

7. Dzień drugi c.d.

Z niecierpliwością czekałam, aż opuści ręce z moich oczu i pokaże mi dokąd idziemy. Nie miałam najmniejszego pojęcia dokąd mnie zabiera. Byłam podekscytowana. Taka... szczęśliwa. A jeszcze trzy dni temu przygniatał mnie ciężar wiadomości, która spadła w jednej chwili na moje barki. Ale w tej chwili nie chciałam o tym pamiętać. Chciałam żyć tym momentem.

-Już?

-Jeszcze nie. Zakręt w prawo. Uwaga pod nogi!

Czas mi się dłużył. W końcu byliśmy już na miejscu. Opuścił ręce. Moim oczom rozległa się plaża odległa od domu o dziesięć kilometrów... To dlatego już mnie tak bolały nogi.

-Znów mnie zaskoczyłeś.- Promieniałam uśmiechem.

-Dziękuję, to dla mnie komplement.- Pokazał swoje śnieżnobiałe zęby w uśmiechu.-Patrz tam!- zawołał pokazując w palcem.

Odwróciłam głowę w prawo. Co on tam widział? Przyjrzałam się lepiej. Co tam było? Ludzie? Ptaki? Nic nie widziałam. Nagle coś gwałtownie szarpnęło mnie w górę. Dave podniósł mnie na ręce!

-Puść mnie!- Wrzasnęłam.

-Jesteś taka lekka...- Powiedział, jakby był rozczarowany. Ale po chwili uśmiechnął się złośliwie.- Ciepło dziś, nie sądzisz?

Nagle zrobiło mi się gorąco. Znowu chciał wrzucić mnie do wody.

 -Człowieku, puść! Zostaw mnie! Błagam! Co ja ci zrobiłam? Mam nową sukienkę! Nie chcę jej zniszczyć! Proszę...

Dave uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Skoro ci tak szkoda tej sukienki, to postawię cię na ziemi. Masz pół minuty, aby ją ściągnąć.

Co on wyprawiał? Tego było za wiele.

-No dobra.

Ostrożnie pozwolił mi stanąć na ziemi. Odsunął się do tyłu na jeden krok, abym miała miejsce do ściągnięcia niepotrzebnego kawałka materiału. Zaczęłam uciekać. Popatrzyłam do tyłu za siebie. Dave zdziwił się, ale zaczął mnie gonić.  Miałam przewagę piętnastu metrów, bo zanim się zorientował co jest grane, oddaliłam się trochę.

Biegłam przed siebie. Ale Dave szybko nadrabiał zaległości. W końcu dopadł mnie.

-Mam cię! Teraz mik nie uciekniesz!

wtorek, 8 kwietnia 2014

6. Dzień drugi

Obudziłam się. Byłam zmęczona. Całą noc nie przespałam. Usnęłam dopiero nad ranem. Wciąż tylko o nim myślałam. Miałam motylki w brzuchu.

Byłam w niebie. Chciało mi się śmiać na głos. Chciałam śpiewać, tańczyć, krzyczeć i płakać ze szczęścia. 

Zostało mi już tylko sześć dni. Aż sześć dni! Większość jeszcze przede mną. Przez ten tydzień zakładałam najlepsze ciuchy jakie tylko miałam. Jedne właśnie były straszliwie poplamione tortem. Ale nie żałuję. Już niczego nie żałuję.

Dzisiaj postanowiłam założyć coś, w czym jeszcze nigdy nie byłam w szkole. Postanowiłam zwalczyć mój wstręt do sukienek. Założyłam kremową mini sukienkę. Była ładna, śliczna, ale nie czułam się w niej pewnie.

Właściwie nigdy się nie maluję. Nie chciałam nigdy wyglądać jak plastikowa barbie. Ale dzisiaj zrobiłam wyjątek. Poprawiłam trochę tuszem rzęsy, ale nic więcej. Ceniłam naturalny wygląd.

Wyszłam z domu. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Właśnie wtedy go zauważyłam.

-Dave! Co ty tu robisz?- Spytałam.

-Jak to co? Przyszedłem po ciebie.- Uśmiechnął się lekceważąco. Miał taki piękny uśmiech. Odwzajemniłam go.

-Miałeś chyba czekać na mnie pod szkołą.

-Masz zamiar iść do szkoły?- Prychnął.- Może i jest dopiero kwiecień, ale nie mam zamiaru marnować takiej pięknej pogody jak dzisiaj. Zabieram cię dzisiaj stąd. Chyba nie stchórzysz? To tylko jedne wagary.

Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Dawna kujonka na wagarach? Czemu nie. Dla mnie już nie było rzeczy niemożliwych.

-To gdzie idziemy?- Zapytałam mojego chłopaka.

-Zobaczysz.- Uśmiechnął się tajemniczo.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

5. Dzień pierwszy c.c.d.

 Rozmawialiśmy. Miło było, a naleśniki smakowały przepyszne.

-Chcesz już wracać do domu?- Zapytał.

-Nie chce mi się. A tort? Nawet go nie ruszyliśmy...- Naprawdę było mi tam dobrze.

-Tort, powiadasz?- Uśmiechnął się szyderczo.

Złapał w swoją dłoń trochę tego ciasta. I... rzucił nim we mnie!

-Proszę, masz swój tort!- Kochałam ten jego ironiczny uśmiech. Ale i tak zasługiwał na zemstę. Oddałam w jego stronę trochę większą porcją.

-A więc tak się bawimy?

Złapał ogromny kawał i rozpłaszczył mi go na głowie. Ja zebrałam z góry samą masę i wysmarowałam nią mu twarz. Wystarczyło jeszcze trochę, aby pobrudzić mu koszulkę. Teraz było idealnie.

Cóż... Nie przewidziałam, że następną warstwę tworzyły wiśnię. Mam gorące nadzieję, że da się je doprać.

-Ja ci dam!- Krzyknęłam. Chwyciłam talerz, na którym leżał tort. Zebrałam z niego resztki ciasta i rzuciłam nimi w niego. Część wyłapał i mi oddał.

Bawiłam się świetnie. Wojna trwała z piętnaście minut, dopóki nie przyszła kelnerka...

-Co tu się wyprawia?! Proszę natychmiast opuścić lokal!

Rozbawieni wyszliśmy na zewnątrz. Było już naprawdę późno. Przeszliśmy się parę kroków dalej. Przystanęliśmy.

Staliśmy naprzeciwko siebie. Jego twarz spoważniała. Delikatnie dotknął mojego lewego policzka. Drugą ręką założył mi włosy za ucho. Patrzyliśmy się sobie przez chwilę w oczy, po czym pocałował mnie.

Pocałunek był inny, niż bym się spodziewała. Inny niż w filmach. Był taki... prawdziwy. W jednej chwili eksplodowałam. Rozbiłam się jak lustro na tysiąc kawałeczków. Czułam się jak w niebie. Chciałam, by trwało to wiecznie. Jego usta delikatnie muskały moje. Tak było dobrze. Tak mogłoby być zawsze.

Tego wieczoru nie mogłam usnąć. Myślałam tylko o nim.

4. Dzień pierwszy c.d.

Czy to moja wina, że przez lekcje nie mogłam się skupić? Myślałam tylko o nim. O moim bóstwie. Byłam zakochana po uszy. Niestety, przyprawiało go to o zakłopotanie i niekorzystną sytuację. Nie chciałam dla niego źle...

Ja, dawna kujonka dostałam jedynkę z chemii. Nikt poza nauczycielem się nie zdziwił. Czego można teraz ode mnie wymagać? Chyba niewiele.

Dave nie powiedział mi, gdzie zabiera mnie po lekcjach. Z ekscytacji nie mogłam usiedzieć na żadnym przedmiocie. Co on wymyślił? Z niecierpliwością czekałam na dzwonek. Minęły wieki, nim wreszcie nastąpił.

Kiedy nastąpił ukochany dźwięk, jako pierwsza wyleciałam z klasy. Prosto... w objęcia Dave'a!

-Oh... przepraszam.- Bąknęłam.

-Nic się nie stało. Idziemy?

 No więc, od czego tu zacząć? Może od tego, że zabrał mnie do restauracji. "Ot, tak zwyczajna randka" pomyślałam w pierwszej chwili. Jednak zdziwiłam się, że mięliśmy zarezerwowany już stolik, a dania zamówione. Dave doskonale wiedział co ja lubię. Może naleśniki z nutellą były mało romantyczne, ale za to moje ulubione. Romantyzm nadrobił kupnem tortu.

-Skąd ty wziąłeś na to pieniądze?- Zapytałam.

-Ty się nie przejmuj. Ten wieczór jest nasz.

3. Dzień pierwszy

Chwyciłam mój plecak. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przed budynkiem szkoły. Właśnie dziś zaczynał się mój pierwszy dzień. Od dzisiaj oficjalnie na tydzień byłam z Dave'em. Cieszyłam się. Chciałam go jak najszybciej spotkać. Ale wiedziałam, że jemu jest trudno. W końcu nie kochał mnie. Trudno było mu na ten układ pójść. Ale byłam jego przyjaciółką. Zgodził się.

-Kate? Przyjdź na chwilę.- Zawołała mnie mama. Poszłam do kuchni dowiedzieć się czego chce.

-Słucham.- Powiedziałam.

-Wiesz? Wcale nie musisz iść do szkoły. Ten tydzień... Eh, nie ważne. W każdym bądź razie wcale nie musisz tam iść.-Powiedziała mama. Doskonale wiedziałam o czym mówi.

-Nie mogę. Moje życie właśnie rozkwitło. Zaczęły się spełniać moje marzenia. Jestem szczęśliwa.

Nie czekałam, aż powie coś jeszcze. Od razu wyszłam.

Uśmiechnięta doszłam do szkoły. Czekał na mnie. Pomimo pewnych okoliczności wprost promieniowałam. Czułam się taka szczęśliwa!

Przywitaliśmy się. Nastawił rękę. Wzięłam go pod ramię.Weszliśmy do budynku. Zdziwiłam się. Mój,od teraz, chłopak był... uśmiechnięty! Albo go to również cieszyło, albo był dobrym aktorem. Wiedział jakie to dla mnie ważne. Ale nie wiedział czemu.

Wszyscy się na nas patrzyli. Byli zdziwieni. A wredne babsztyle z mojej klasy obgadywały nas. Już na pamięć znałam ten ich gest przyłożenia sobie dłoni do buzi i patrzenie na obgadywanych.

Ale teraz mnie to nie obchodziło. Ja miałam swoje małe święto. Cieszyłam się chwilą. Nic w życiu nie trwa wiecznie. Nic. Nawet samo życie. To, co jest teraz minie, a więc to jest piękne.

Podeszła do mnie Melanie. Przecierała oczy z wrażenia. Nie mogłam jej powiedzieć o mojej umowie z Dave'em. Pytała by się o co chodzi z tym tygodniem. Z bólu ukuło mnie serce. Kiedyś nie miałam przed nią żadnych tajemnic. Ile rzeczy przyjdzie mi jeszcze przed nią ukryć?

-Najlepszego!- Powiedziała podekscytowana. Moje szczęście było teraz jej szczęściem.

Popatrzyłam wzrokiem pełnym miłości na przyjaciela. Odwzajemnił mi mój uśmiech.

-Masz ochotę iść gdzieś ze mną po lekcjach?- Zapytał.

-Pewnie!- Odpowiedziałam. Mój najszczęśliwszy dzień w życiu. Poprawka, najszczęśliwszy tydzień. Ważne, że wciąż trwa.

sobota, 5 kwietnia 2014

2. Rozmowa

Po lekcjach poszłam do parku. Na początku nie miałam ochoty się tam pojawić, ale Melanie wyjaśniła mi, że warto.

Każdego dnia po południu Dave zabierał swojego psa na spacer. Powiedział mi kiedyś, że zwierze wabi się Wafel, ale nie reaguje na swoje imię. Był to śliczny owczarek szkocki. Miał śliczną połyskującą sierść. Widać było, że właściciel dba o niego.

Ja zabrałam ze sobą swojego pupilka. Karmelka była zwyczajnym jorkiem. Ale głupio by było ot, tak sobie, bez powodu iść do parku. Dziwnie by to wyglądało. Stresowałam się. Czekała mnie trudna rozmowa z moim przyszłym (mam nadzieję) chłopakiem.

Lubiłam Dave'a. Często ze sobą rozmawialiśmy. On chodził do 1d, podczas, gdy ja do 1a. Zazwyczaj pytaliśmy siebie co było na sprawdzianie. W końcu belfrowie byli na tyle leniwi, że co roku dawali klasom identyczne sprawdziany. Nawet nie wysilili się, aby robić grupy.

Dave... On ma w sobie "to coś". Zarówno z wyglądu, jak i z zachowania. Rozmowy z nim nigdy nie były nudne. A tematy nigdy nam się nie kończyły. To był wręcz wymarzony człowiek jak na drugą połówkę. Marzyłam o nim już od podstawówki.

Jest nawet dość przystojny. Nie jest kimś w rodzaju napakowanego chłopaka z reklamy. Jest... zwyczajny. Przeciętny. Ale nie dla mnie. Dla mnie był kimś więcej.

Uwielbiam te jego krótkie, brązowe włosy. Jest ode mnie wyższy o głowę. Hm... Trudno by go było pocałować z zaskoczenia.

Zobaczyłam go w oddali. Zbliżał się. Najwyższy czas obmyślić strategię. Zaczynały mi się pocić ręce. Motylki w brzuchu nie dawały mi spokoju. Byłam zdenerwowana. Co miałam powiedzieć? Prawdę? Czy codziennie chodzić z nim na spacery i czekać aż się zakocha i w końcu zrobi ten "pierwszy krok"? Byłam za mało cierpliwa na takie czekanie. Naprawdę niewiele mi już pozostało.

Każdy ma w życiu swój cel. Ja również chciałabym go mieć. Ale czy celem może być człowiek?

Kiedy przechodził tuż obok, dołączyłam do niego.

-Cześć, Dave!- Przywitałam się.

-Siema!- Zawołał. Przybiliśmy sobie żółwika, a następnie piątkę. Był uśmiechnięty. Zawsze się uśmiechał przy naszych rozmowach. Zawsze.

-Przejdziesz się ze mną kawałek na most?- Nie było to daleko. Wystarczyło przejść jeden kilometr przez park. Często tam przebywałam.

-Czemu nie?- Uśmiechnął się.

W trakcie drogi naszym rozmową nie było końca. Nie chciałam, by się kończyły. Było mi dobrze. Chciałabym, aby tak było zawsze, ale to nie było możliwe. Cieszyłam się każdą sekundą spędzoną z nim. Na razie byłam tylko jego przyjaciółką. Kto wie, może jeszcze tego samego dnia to się zmieni?

Dotarliśmy do celu. Usiedliśmy na starych, przemoczonych wodą deskach. Nasze miasto nie było bogate, więc rzadko coś remontowało. Stary wygląd dodawał mu coś w pewnym rodzaju uroku.

Zaczęliśmy się chlapać wodą. On pierwszy zaczął. Zawsze właśnie on wpadał na takie dzikie pomysły. Chlapnęłam w jego stronę. To miała być zemsta. Ale nie oczekiwałam zemsty za zemstę.

Byłam już cała mokra, ale nie poddawałam się. Złapałam Dave'a za grzywę i zamoczyłam jego głowę na mięć sekund w wodzie. Za późno do mnie dotarło, że to zły pomysł. Chłopak bł ode mnie większy, silniejszy i szybszy. Zaczęłam uciekać. Ledwo oddaliłam się na dziesięć metrów, on dogonił mnie.

-Mam cię!- Zawołał. Wziął mnie na ręce, niczym małżonek swoją nową żonę przekraczając próg.- Teraz mi nie uciekniesz.

Pisnęłam. Wiedziałam co mnie czeka.

-Nie, zaczekaj! Nie umiem pływać!- Krzyknęłam.

-Żartujesz? Ścigałem się z tobą na basenie w ubiegłe wakacje.- Prychnął.

-Człowieku, zlituj się, jest kwiecień!- Prosiłam.

-I tak jesteś cała mokra.

Wrzucił mnie do jeziora. Piszczałam na całe gardło. Woda była lodowata. Para staruszków patrzyła się na nas, jak na wariatów. Pewnie ciekawie wyglądaliśmy z ich perspektywy. Ale oni mnie teraz nie obchodzili. Podpłynęłam do mostu. Tym razem przyjaciel podał mi rękę i pomógł mi wyjść.

Zobaczył, że jestem fioletowa. Zawsze taka się robię, gdy jest mi zimno. W dodatku szczękałam zębami. Niewiele myśląc, przytulił mnie. Od razu zrobiło mi się cieplej. Obydwoje byliśmy mokrzy i zmarznięci, ale wspólnie było lepiej. Rozkoszowałam się chwilą.

-Dave?- Szepnęłam. Chciałam stworzyć sobie klimat. Chciałam sobie pomóc w niezwykle trudnej sytuacji.

-Tak?- Naśladował mój ton.

Nie chciałam już nic więcej mówić. Dla mnie ta chwila mogła by trwa wiecznie. Nie chciałam jej psuć. Ale wiedziałam, że kiedyś się skończy. Nie chciałam robić sobie dłużej złudzeń.

-Kocham cię.- Obserwowałam jego twarz. Moje wyznanie coś w nim zmieniło. Od razu stał się poważny. Widać było, jak bardzo zszokowała go ta wiadomość. Nie tego się spodziewał. Był zdziwiony.

-Ale... że jak?- Był zmieszany. Ale ja nie dałam się zbić z tropu.

-Kocham cię.- Powtórzyłam.

Ile razy ja te słowa słyszałam. Ale nigdy od niego. Wielu chłopaków się nieraz o mnie starało. Ale ja z żadnym nie chodziłam. Do żadnego nic nie czułam.

Melanie w pewnym sensie zazdrościła mi. Tyle razy, co ja słyszałam to wyznanie od innych. Ona nigdy. Nie dziwiłam się czemu. Powiem szczerze, jestem ładna. Mam ślicznych rodziców, przejęłam ich geny. Nie każdy może tak o sobie powiedzieć, ale ja tak. Jestem ładna. To nie jest pycha tylko stwierdzenie. A chłopacy to tylko potwierdzali.

Mam długie, do około połowy pleców brązowe, proste włosy. Dbam o ich połysk. Myję je codziennie. Jestem dość szczupła, ale według mnie, powinnam ważyć jeszcze trochę mniej. Moja twarz ma poważny wyraz. Żeby nie wyglądać jak jakaś nudna filozofka, często się uśmiecham. Wtedy wyglądałam o niebo lepiej. Na mojej cerze nigdy nie było żadnych syfów. Mam ciemnobrązowe oczy i długie rzęsy.

Ale chyba nie spodobałam się Dave'owi. To sprawiało mi ból. Zarówno fizyczny, jak i psychiczny.

-Przepraszam, ale ja... Nic do ciebie nie czuję. Jesteśmy przyjaciółmi. Zawsze byliśmy.- wyznał.

-Przyjaźń damsko- męska nie istnieje. Zawsze jedno się zakocha i będzie chciało czegoś więcej.

-Przykro mi, że tak to odbierasz. Nie potrafię ofiarować ci moich uczuć. Nie zmuszę mojego serca, żeby się w tobie zakochało.

Chociaż tyle. To był dobry człowiek. Nie chodziło mu o wygląd. Poczułam się trochę lepiej, ale żal nadal kuł moje serce. To nie było miłe. Nie chciałam się poddawać.

-Proszę, bądź moim chłopakiem.- Szepnęłam. Wiedziałam, że usłyszy.

-Przykro mi, nie mogę.- Uśmiechnął się smutno. Dotarło do mnie, że boli go zadawanie mi bólu. To było urocze. Ale może on też coś do mnie czuł, choć nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie chciałabym, by dowiedział się o tym za późno.

-Proszę... Podaruj mi tydzień. Siedem dni mi wystarczy, więcej nie chcę.- Wiedziałam co mówię.

-Ale po co ci ten tydzień? Potem będziesz cierpiała jeszcze bardziej.- Powiedział.

-Uwierz, nie będę. Już nigdy nie będę cierpiała. Podaruj mi tydzień.- Żebrałam. Siedem dni, to chyba niewiele, prawda?

-A co będzie potem? Będziemy mijali się na korytarzu bez słowa, żałując pewnych decyzji?- Zapytał. Na odpowiedź nie kazałam mu długo czekać.

-Później? Odejdę. Zniknę z twojego życia. Nie będziesz musiał już nigdy znosić mojego towarzystwa. Postaram się, żebyś już nie musiał. Nie będziemy już nawet mijali się na korytarzu. Proszę, podaruj mi tydzień.

-Chcesz później po prostu zniknąć? Jesteśmy przyjaciółmi. Nie chcę cię później stracić dla padu dni, dla paru chwil.- Ciężko mu było. Ale na pewno nie tak, jak mi.

-Dla mnie ten tydzień będzie o wiele więcej znaczył, niż nasza cała przyjaźń, razem wzięta przez całe życie. Jest to dla mnie bardzo ważne. Nawet nie masz pojęcia jak. Jesteś moim przyjacielem. Proszę, zrób to dla mnie. Będę bardzo wdzięczna, nawet, gdyby nam to się nie udało. Podaruj mi te siedem dni. To tak niewiele, a tyle znaczy.

Zastanawiał się. Potrzebował czasu. Ale go nie było.

-Dobrze, zrobię to dla ciebie, jeżeli to takie ważne. Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że to tylko dla szpanu. Ale ty rzadko o coś prosisz. Bardzo rzadko. Nie wiem, czemu chcesz zepsuć naszą przyjaźń. Zawsze byłaś dobroduszna. Wiele dla mnie znaczysz. Dlatego się zgadzam.

Uśmiechnęłam się. Popatrzyłam w przyszłość na te siedem dni, które nas czekają.

Poczułam się jak egoistka. Dlaczego moje szczęście opierało się na jego nieszczęściu? Może jednak zmieni zdanie. Może mu też się spodoba.

1. Perspektywa

Wybiegłam z tego przeklętego budynku. Przez moje łzy widziałam wszystko w czarno białych kolorach. Już nic nie miało sensu. Usiadłam na fontannie w moim mieście. Zawsze lubiłam przesiadywać tutaj z moją przyjaciółką. W letnie dni uwielbiałyśmy się ochlapywać się chłodną wodą.

Ale na co to wszystko?

Znałam w mieście każdy kąt. Znałam wszystkich mieszkańców. Przynajmniej z widzenia. Znałam wszystkie sklepy, restauracje, kina, baseny... Wszystko znałam i kochałam. Już jako mała dziewczynka postanowiłam nigdy nie wyprowadzać się z tego miasta. Ale to, co teraz dotyczy mnie, nie brałam pod uwagę. A jednak to boli.

Mam dopiero czternaście lat. W tym koszmarnym budynku dowiedziałam się czegoś czego nikt nie chciałby na moim miejscu wiedzieć. Dowiedziałam się przypadkiem. To jest trudne do przetrawienia. Tego od tak, nie da się zapomnieć. To, co dowiedziałam się, jest straszne. Tak bardzo chciałabym o tym zapomnieć.

*****

W szkole zobaczyłam Melanie. Z żalu skurczyło mi się serce. Z moją ukochaną przyjaciółką miałam wiele wspomnień. Miałam wiele koleżanek. Ale tylko ona była godna mojego zaufania. I wciąż jest. Postanowiłam, że jej tego nie powiem. To byłoby jak cios w twarz. Już sama nosiłam ten ciężar na moich barkach. Nie chciałam przytłaczać nim innych.

-Cześć Kate!- Zawołała do mnie. Łzy napłynęły mi do oczu. Zaczęłam szybko mrugać powiekami, aby ich zażegnać. Musiałam się z tym uporać. Sama.

-Hej Melanie!- Przywitałam się. 

Podbiegła do mnie. Bolesne, jak bardzo cieszyła się na mój widok. Nie żebym ja nie reagowała tak samo. Po prostu szybko docierała do mnie smutna rzeczywistość. Kiedy się przytulałyśmy, nie liczyło się dla mnie nic więcej. Ale przywitanie trwało krótko. Przeszłyśmy do rozmowy.

-Co się dzieje?- Zapytała. Znała mnie aż nazbyt dobrze, aby nie widzieć, że coś mnie gryzie. Zbyt łatwo mnie rozszyfrowała.

-A, nic takiego. Mam... gorszy dzień.

Mój wzrok uciekł w stronę Dave'a. Od ilu miesięcy już go obserwuję?

Melani spojrzała w tą samą stronę co ja.

-Podoba ci się.- To nie tyle było pytanie, co twierdzenie. Wiedziała o mnie wszystko. No tak. Już nie wszystko.Ponownie ogarnął przenikający mnie smutek. Wiedziałam, że choćby nie wiem co, nie mogłam zdradzić mojej nowej tajemnicy nikomu. Tym bardziej tym na których mi zależy.

-Zastanawiam się. Zauroczenie, czy zakochanie?- Spytałam.

-Nie wiem. Sama się dowiedz.- Uśmiechnęła się kiwając głową w jego stronę. Była to delikatna sugestia. 

Postanowiłam, że do niego zagadam. Z mojej perspektywy wszystko się nagle zmieniło. A ta zmiana już mi nie zaszkodzi.