Muzyka

piątek, 30 maja 2014

Moje nowe opowiadanie.

Ostatecznie postanowiłam prowadzić bloga typu horror. Niestety ciężko jest mi znaleźć jakiś fajny szablon do mojej treści. W każdym bądź razie zapraszam:

http://przeklete-miasto.blogspot.com/

wtorek, 6 maja 2014

Nowy blog?

Zastanawiam się, nad założeniem nowego bloga. Ale byłby już całkiem innej tematyki.

Życie nie zawsze układa się po naszej myśli. Czasem coś nie wychodzi. I nagle zmienia się wszystko.

Chciałabym założyć bloga o... sekcie. O satanizmie. co wy na to? To takie nagłe natchnienie. Wiem coś na ten temat i chciałabym przekazać innym ludziom.

A wy? Chcielibyście przeczytać coś nietypowego? Będę miała dla kogo pisać? Co sądzicie o tej tematyce?

Jeśli jesteście za, założę takiegoż bloga i dam tutaj linka.

Pozdrawiam ;*

wtorek, 29 kwietnia 2014

17. Listy do Kate.

5 Maja

Droga Kate!

Twoja mama powiedziała mi, że ta trudna operacja udała się. Ale niestety zapadłaś w śpiączkę. Dostałaś za dużo morfiny. Nikt nie wie, czy się wybudzisz. Ale ja w Ciebie wierzę. Dasz radę. Przeżyjesz. Dla mamy. Dla taty. Dla mnie... Dla Dave'a! Proszę, postaraj się! Musisz się wybudzić, żeby przeczytać moje listy.
 Lekarze nie pozwalają mi Cię odwiedzić, co uważam za głupotę. Do ludzi w śpiączce powinno się jak najwięcej mówić.
U mnie jest naprawdę źle. Pokłóciłam się z mamą. Znów. Nazwała mnie tępą zdzirą. Obwinia mnie za wszystkie grzechy świata. Powiedziała, że gdyby po świecie nie chodzili tacy ludzie jak ja, nigdy nie wybuchła by pierwsza i druga woja światowa.
Wybiegłam z domu i siedzę w parku. Zawsze w takich momentach siedziałaś obok i pocieszałaś. Nawet nie wiesz jak mi Ciebie teraz brak. Mam nadzieję, że wrócisz. Masz dla kogo.

Melanie

***
11 Maja

Kochana Przyjaciółko!

Bardzo za Tobą tęsknię. Wciąż śpisz. Nikt nie wie jakie szkody mogła wyrządzić za duża ilość morfiny. Ale Tobie się uda. Wierzę w Ciebie. Dasz radę!
Kolejna kłótnia z mamą. O co? O to, że po powrocie ze szkoły nie domyśliłam się i nie obrałam ziemniaków. Skąd mogłam wiedzieć, że akurat tego potrzebuje? Ja mam już dość. Po prostu. W szkole coraz gorzej. Zawsze od Ciebie ściągałam, dawałaś mi przepisywałaś zadania domowe, tłumaczyłaś wszystkie przedmioty. Teraz nic nie rozumiem. Babka od fizyki się na mnie wydziera, jestem zagrożona z chemii. Co jeszcze się pogorszy?
 Spotkałam ostatnio Dave'a. Powiedział, że bardzo Cię kocha. Doszło to do niego w chwili, gdy dostał list od Ciebie mówiący, że idziesz na operację i nie wiesz, czy przeżyjesz. Żałuje pewnych wydarzeń. On chce do Ciebie wrócić. być z tobą.
Tak cholernie Cię potrzebuję! Wróć, proszę. Jak nie dla mnie, to dla swojego chłopaka.

Melanie

***

20 Maja

Najdroższa Kate!

Ile jeszcze będziesz trzymała wszystkich w niepewności? Obudź się. Płaczę co noc. Śni mi się wciąż ten sam koszmar, że umierasz. Nie chcę, by tak się stało.
Mama powiedziała mi, że żałuje, że mnie urodziła. Chciała aborcji, ale zabrakło jej kasy. Jeszcze nigdy aż tak mnie zraniła. Nie wiem, co jej zrobiłam. Ach! Już wiem. Urodziłam się.
Siedzę nad grobem ojca i modlę się do Boga, aby Ciebie nie spotkało to, co ukochanego tatusia. Jeśli umrzesz już nie będę miała dla kogo żyć. Błagam! Obudź się już!

Twoja przyjaciółka.

***

3 Czerwca

Kochana Kate!

Uf... Obudziłaś się. Przeżyłaś. Nareszcie. Już niedługo znów się spotkamy. Przeczytasz moje listy. Odkąd miałaś operację pisałam do Ciebie codziennie. Ale dostaniesz tylko cztery. Zapewne masz wiele swoich problemów i nie interesują Cię moje problemy z mamą. A one są zawsze. Mam Ci tyle do powiedzenia! Ale już kończę pisanie. Wkrótce się zobaczymy. Nawet nie wiesz jak się cieszę!
Powracaj do zdrowia! Pozdrawiam,
Melanie

KONIEC
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zakończyłam moją opowieść. Dziękuję, że byliście ze mną. Pisząc, miałam swój cel. Chciałam, aby końcówka była wzruszająca. Aby każdy uronił czytając chociaż jedną łzę. Udało mi się? Piszcie w komentarzach. 

A więc udało mi się ukończyć tego bloga. Nie zabrakło mi weny, o co początkowo się bałam. Co prawda moja przyjaciółka wpłynęła na zakończenie. Tak na prawdę Kate miała umrzeć już po tych siedmiu dniach. Ale Ania wybłagała mnie o jej życie. Zbyt piękne, aby się zakończyło :)

Dziękuję, że trwaliście ze mną. Ja będę trwała z wami.

niedziela, 27 kwietnia 2014

16. Melanie

Już wczoraj coś podejrzewałam. Ale nie wiedziałam o co chodzi. Wiedziałam, że Kate zachowywała się jakoś dziwnie. Mówiła, że jestem jej najlepszą przyjaciółką. Siedziała i rozmawiała ze mną na fontannie, a nie spędzała dnia ze swoim chłopakiem Dave'em.

Ale dzisiaj byłam zdziwiona jeszcze bardziej. Przyszła do mnie jej mama i przekazała od niej jakąś kopertę. Na niej było starannie zapisane moje imię: Melanie.

Poszłam do parku i usiadłam nad mostem. Jaką treść zawierał ten list skierowany do mnie? Co mogło być takiego, że Kate nie powiedziała mi tego w cztery oczy, tylko napisała na liście i poprosiła mamę, żeby mi to wręczyła?

Obejrzałam się jeszcze wokół. Nie chciałam, żeby ktoś zobaczył treść skierowaną do mnie. Kiedy upewniłam się, ze żadni przypadkowi gapie nie patrzą mi na ręce, z niecierpliwością rozerwałam kopertę.Zaczęłam czytać słowa wyryte na kawałku papieru.

Droga Melanie!

Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego wprost. Wiem, że jesteś moją przyjaciółką i powinnaś o tym wiedzieć jako pierwsza. Zabrakło mi odwagi by wyrazić to, co mnie dręczy. Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnęłam abyś ty nie cierpiała razem ze mną z tego powodu. Otóż sama dobrze wiesz, że często chorowałam. Choroby uczepiały się mnie jak rzepy psa. Nigdy nie miałam takiego zdrowia jak bym chciała. Zrobili mi prześwietlenie. Wynik spadł na mnie jak grom z jasnego nieba.
Rak. Guz w mózgu. Bardzo głęboko w mózgu. Zaczęłam świat postrzegać inaczej. W jasnych kolorach. Oczami kogoś kto nie chce odchodzić. Operacja jest konieczna i trudna. Niestety nikt, nawet lekarze nie mogą mi powiedzieć, czy to przeżyję. Dają mi tylko dziesięć procent szans. 
Nagle świat stał się piękny. Miłość, przyjaźń, rodzina...Tyle ważnych spraw. Nie wiem czy dostanę szansę. Wiem jedno. Kocham życie i nie chcę umierać. Chcę zostać. Świat jest zbyt piękny, aby go teraz opuścić. 

A więc termin operacji był ustalony. Dla mnie to było jak wyrok śmierci. Moje ciało jest zbyt słabe, aby to wytrzymać. Czuję to. Nie przeżyję tego. Są bardzo małe szanse. 
Starałam się przywyknąć do myśli, że czeka mnie śmierć. Ale nie chciałam odejść w agonii. Chciałam poczuć smak szczęścia. Wtedy podłożyłaś mi pomysł. Kazałaś mi zrobić coś, o czym od dawna marzyłam. Zagadałam do Dave'a. Powiedziałam mu, że go kocham. Ale on zabił moje nadzieje stwierdzeniem, że on mnie nie. Wiedziałam, że przede mną jeszcze siedem dni, więc błagałam go niemal na kolanach, żeby dał mi ten tydzień. Chciałam poczuć smak miłości. Nawet nie tej prawdziwej. Nawet takiej jednostronnej. A on dał mi to, czego oczekiwałam. Czułam się kochana, choć wiedziałam, że na prawdę nie jestem. Czułam, ze komuś na mnie zależy. To piękne uczucie.

Może właśnie dlatego tak trudno mi jest odejść. Nie chcę odejść. Zostanę. Postaram się. Ale nie wiem, czy dam radę. Jestem coraz słabsza. Chyba umieram. Wiem jedno. Będę walczyć. Nie poddam się i nie dam chorobie tak łatwo wygrać.

Mam jednak głębokie wyrzuty sumienia. Zostawiam Ciebie samą, choć wiem jak bardzo mnie potrzebujesz. Ilekroć zatęsknisz za mną napisz list do mnie. Jeśli przeżyję daj mi je. Dowiem się co się działo podczas mojej nieobecności. Jeżeli umrę, przeczytaj je nad moim grobem i spal. Pamiętaj, zawsze będę przy tobie. Czy żywa, czy martwa. Ludzie umierają, a życie toczy się dalej. Musisz zrozumieć, że jeśli umrę, śmierć ta będzie tylko etapem w twoim życiu. Będziesz wtedy musiała zacząć nowy rozdział.

Nasza przyjaźń jest na zawsze. Aż po grób.

Kate

Zabrakło mi słów. Nie wiem, jak opisać to, cop przed chwilą przeczytałam.Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Zaczęłam czytać jeszcze raz. I jeszcze.I jeszcze. Za każdym razem te same, okrutne słowa. Moja przyjaciółka może umrzeć. Może mnie opuścić. Moje jedyne oparcie!

Drżącymi rękoma schowałam ten kawałek papieru z powrotem do koperty. Było zbyt ważne, by mogło się zniszczyć lub zgubić.

Zalałam się potokiem łez. Kate napisała, ze umiera. próbuję nie wierzyć jej słowom, ale nie potrafię. Jestem pesymistką.

Dziesięć procent szans na przeżycie znaczy również dziewięćdziesiąt procent szans na śmierć. Nie mogła teraz tak po prostu odejść. Nie mogła mi tego zrobić. Za bardzo ją teraz potrzebuję.

Kate jest zbyt młoda, by umrzeć. Nie wierzę, że umrze. Nie, to nie możliwe.

Niesprawiedliwe jest to, że takie rzeczy przytrafiają się bardzo szczęśliwym ludziom. Kate miała wszystko, czego pragnęła. Ma bardzo szczęśliwe życie. Udana rodzina, mnóstwo pieniędzy, prawdziwa przyjaźń, miłość...

Jest zakochana aż po uszy. Jest najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. I nagle tak po prostu miała by odejść.

Nie wierzę w to. Musi jej się udać. Wierzę w nią. Przeżyje. Dla mnie. Dla Dave'a. Dla rodziny.

Musi przeżyć. Jeśli ona nie przeżyje, to ja też. Nie będę już miała dla kogo żyć.

Nagle wszystko stało się dla mnie jasne. Przygotowywała mnie na swoje odejście. Na ostatnich zakupach wykupiła dla mnie pół sklepu. Wiedziała, że mnie nie stać, choćby na jeden ciuch z takich markowych sklepów. Wiedziała, że to mogą być moje ostatnie zakupy.

A wczoraj się ze mną pożegnała. Jest pesymistką. Nie wierzy, że przeżyje tej operacji. Ale walczy. To jest dla mnie najważniejsze.

sobota, 26 kwietnia 2014

15. Dzień siódmy

Jejku! Dziś ostatni dzień! Dzień siódmy. Szybko ubrałam się i zaczesałam warkocza na bok. Dziś czekało na mnie wiele spraw.

Wkroczyłam do kuchni i zjadłam na szybkiego płatki z mlekiem. Wychodząc z domu dałam mamie buziaki w policzka i mocno się przytuliłyśmy. z wielkim trudem w końcu mnie puściła.

Pobiegłam z trudem do domu przyjaciółki. Otwarła jej mama.

-Dzień dobry. Czy jest Melanie?

-Jest, bo co!- Miła, jak zawsze. Współczuję jej. Nie chciałabym mieć takiej matki.

-Mogłaby ją pani zawołać?- Poprosiłam.

-Meeeeeeeelaaaaaaaanieeeeeeeeeee!- Ryknęła. Dziewczyna szybko przybiegła, a jej matka schowała się w domu.

-Hej! Przejdziesz się?- Zapytałam.

-Siema. No dobra. Gdzie idziemy?- Zapytała.

-Do naszej fontanny.

Dotarłyśmy tam w milczeniu. było gorąco jak na kwiecień. Trochę się pochlapałyśmy dla ochłody. Trochę. Znałyśmy umiar.

-Możesz mi coś powiedzieć?- Zapytała mnie. Pokiwałam głową potakująco.- Dzisiaj twój siódmy- ostatni dzień z Dave'em. Dlaczego przychodzisz do mnie, a nie do niego?

-Szczerze? Nie mam zamiaru dzisiaj cierpieć. Nie chcę cierpieć z jego powodu. Pewnie zechciałby dzisiaj ze mną zerwać. Wypełnił dla mnie swój tydzień. Dał mi to, czego oczekiwałam i czego mógł dać. Czas się skończył. Muszę się z tym pogodzić. Nie pogodzę się, jeżeli dziś znów się z nim spotkam.

-To... smutne. Myślałam, że on się przez ten czas w tobie zakocha.

-Z jego ust słyszałam jedynie "Zależy mi na tobie". Nie było żadnego "Kocham cię".

-Czyli zależy mu na tobie! Ty jesteś ślepa?- Prawie wrzasnęła mi przyjaciółka. chciała dla mnie jak najlepiej.

-Zależy mu jak przyjacielowi. Na pewno. My tez jesteśmy przyjaciółkami i też nam na sobie zależy. To tyle. Chciałam ci dzisiaj coś powiedzieć. Pamiętaj, że choćby nie wiem co, zawsze byłaś dla mnie najlepszą przyjaciółką. Jedną z najważniejszych osób dla mnie na świecie. Pamiętaj.

-Nie wiem, po co mi to mówisz. Wiem to dobrze.Ty też jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Byłaś, jesteś i będziesz. Na zawsze.

Przytuliłyśmy się. Na zawsze. Na zawsze. Będę pamiętać. Ona też.

Wróciłam do domu. Dziś nie spotkam się z Dave'em, chociaż serce aż wyrywa się do niego. Nie mogę.

-Spakowałaś się?- Zapytała mama.

-Tak, jestem gotowa.

Jadąc autem w TO miejsce po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Za bardzo się przywiązałam. Zakochałam. Teraz serce rozdzierał mi ból. Głupi los. Głupie przeznaczenie.

-Mamo? Przekażesz to odpowiednim osobą?- Wręczyłam  jej koperty.

-Oczywiście, kotku. Obiecuję.

Dlaczego nie pożegnałam się z Dave'em? Żałuję. Kocham. Płaczę. Brakuje mi go.

czwartek, 24 kwietnia 2014

14. Dzień szósty

Już jutro koniec. Koniec nas, koniec wszystkiego. Az trudno w to uwierzyć. Koniec i tyle.

Dzisiaj nie będzie żadnych atrakcji. Sama nie wiem, czy Dave'owi skończyły się pomysły, czy ta zabawa zaczęła go nudzić. Na dzisiaj miał mnie zabrać do swojego domu. Zdałam sobie sprawę, że jeszcze nigdy tam nie byłam. Po raz pierwszy zobaczę jego pokój. Dowiem się czym się interesuje. Jakie jest jego hobby.

Zrobiło mi się głupio. Zdałam sobie sprawę, że praktycznie nic o nim nie wiem. Nie wiem nic, kompletnie. Jakoś mnie to wcześniej nie interesowało. Ważniejsza była jego obecność niż osobowość.

Ubierałam się i rozmyślałam tylko o nim. Makijażem zamaskowałam siniaki na mojej twarzy. Wciąż myślałam o Dave'ie.  Nie mogłam się skupić na niczym innym. Cały czas odkrywałam go na nowo. Był wspaniałym człowiekiem.

Zbiegłam po schodach i wpadłam do kuchni. Zrobiłam płatki z mlekiem i zasiadłam do stołu. Mama przyglądała mi się w milczeniu. W końcu zaczęła rozmowę.

-Jaki masz plan na dziś?- Zapytała.

-Idę na cały dzień do Dave'a. Spędzimy razem trochę czasu. Nie wiem, coś porobimy.- Odpowiedziałam.

-Ty kochasz tego chłopca.- To nie było pytanie. To było stwierdzenie.

-Tak. On jest wspaniałym chłopakiem.- Odpowiedziałam.

-A ty? Jesteś szczęśliwa? Masz to, czego chciałaś?- Rodzice często zadają dziwne pytania. Martwią się o nas. Kochają nas jak nikt inny. Ale nie każdy ma do rodziców takie szczęście jak ja. Mam cudownych rodziców. Zawsze trzymają moją stronę niezależnie od tego, co by się nie działo.

Kiedy dostałam dzwonka od mojego chłopaka, od razu wyparowałam z domu. Byłam ciekawa gdzie on mieszka. Głupio było nie wiedzieć tego jako jego dziewczyna. Już on wiedział więcej o mnie niż ja o nim.

Czekał na mnie koło parku. Przywitaliśmy się radośnie.Przytulił mnie. Lubiłam, gdy mnie przytulał. Czułam się wtedy taka bezpieczna!

Trzymając się za ręce radośnie maszerowaliśmy. Prowadził mnie, a ja nawet nie wiedziałam dokąd. Wiedziałam tylko, że znam te tereny.

W końcu przystanął pod jednym domem. 

-To tutaj?- Zdziwiłam się. Dwie ulice ode mnie! Tak blisko... A ja nie wiedziałam gdzie mieszka. Ilu rzeczy jeszcze o nim nie wiem?

-Tak, to tutaj. W środku jest moja rodzina. Mam starszego brata. O dwa lata. Jakby coś gadał, nie zwracaj uwagi. Pewnie będzie gwizdał czy coś. On już taki jest. Nie zwracaj na niego uwagi.- Powiedział Dave.


-A jak ma na imię twój brat?- Zapytałam. Głupio takich rzeczy nie wiedzieć.

-Nick. Jest głupi i nie ma dziewczyny. Założę się, że mi pewnie zazdrości. On sam z tysiąc razy pytał dziewczyny o chodzenie, a żadna się nie zgodziła. Nie dziwię się im. Na ich miejscu też bym nie chciał takiego przygłupa.

Weszliśmy do jego domu. Zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym siedziało parę osób. To był na pewno salon.


-Dzień dobry!- Powiedziałam do jego rodziców. Jak się zwrócić do jego brata?

-Dzień dobry. A więc to ty jesteś dziewczyna Dave'a? Dużo o tobie opowiadał.- Zwrócił się do mnie jego ojciec.

-Tak, jestem jego dziewczyną.- Odpowiedziałam dumnie.

-Piękna z was para.- Zauważyła jego mama. Uśmiechnęłyśmy się do siebie. Nie było tak źle...

-Wow! Dave! To naprawdę twoja dziewczyna?! Fiu, fiu, fiu! Jaka ładna!- Zaczął gwizdać Nick. Właśnie przed tym ostrzegał mnie Dave. Nie przejęłam się tym. Czułam się dobrze z tym, że inni zauważali moją urodę.

-Chodźmy już do pokoju.- Powiedział mi na ucho mój chłopak, który dostał buraka po krótkiej wymianie zdań z jego rodziną. biedaczek!

Zaczęliśmy wchodzić po jego drewnianych schodach. Co czeka mnie tam na górze? Kolejna niespodzianka. Czego tym razem się dowiem?

-To tutaj.- Stwierdził stając przed drzwiami. Od jego osobowości dzieliły mnie drewniane, grube drzwi. Wystarczyło je przekroczyć...

Co tam zobaczę? Może słucha metalu, może ma czarne ściany, może... Co tam jest? Odwlekałam chwilę, w której popchnę do przodu drewnianą belę. Podniecenie we mnie rosło.

W końcu otworzyłam drzwi.

Zdziwiłam się. Czego się spodziewałam? Czarnych ścian? Bo tutaj były żółte. Przekroczyłam próg. To był naprawdę ogromy pokój. Miał zakręt. Nie wiedziałam po co.

Ogromne łóżko. Dwuosobowe. Starałam się teraz o nim nie myśleć. Po prostu było takie duże i tyle. Stąpałam po mięciutkim dywanie w stronę zakrętu. To, co tam zobaczyłam wprawiło mnie w zdumienie!

Pod ścianą stała kuchenka! Koło niej zlewozmywak i lodówka. Kuchenne szafki. Jeszcze nikt mnie tak nie zdziwił! Kuchnia w pokoju?

-Co to... Tutaj robi? Nie macie osobnej kuchni?

-Nie, to nie tak... Ja po prostu... Interesuję się gotowaniem. Mama ma osobną kuchnię i ja osobną. W przyszłości chciałbym zostać kucharzem.

Podszedł do regału. Wskazał na książki. Stanęłam koło niego, aby lepiej się przyjrzeć. Przeczytałam tytuły. Same książki kucharskie. Masakra! Więc to było jego hobby... Jeszcze nikt mnie tak nie zdziwił.

-Wow! Nie spodziewałam się tego po tobie.

-Przynajmniej wiem co będę robił w przyszłości. Zostanę kucharzem. Chcesz coś ze mną zrobić?

-Nie umiem gotować.- Przyznałam ze smutkiem. Nigdy nawet nie próbowałam.

-To nic. Upieczemy ciasteczka wspólnymi siłami.

Zgodnie z jego poleceniem wyciągnęłam z szafki półmisek.

-Daj dwie szklanki mąki.- Wydał polecenie.

No dobra. Gdzie jest szklanka? A, tutaj. Nasypałam do niej mąki i szybko przesypałam do półmiska.

Kurcze! Chyba zrobiłam coś nie tak. Jestem cała w mące!

-Ha ha ha ha ha ha ha ha ha! coś ty zrobiła? Rzeczywiście brak ci talentu kulinarnego. Nawet nie umiesz trafić mąką do miski!- Zdenerwowałam się. Tym razem szklanka mąki wylądowała na nim. Byliśmy cali biali!- Chcesz powtórkę z restauracji, gdy to nas wygoniła kelnerka?

-Nie, nie chcę. Po prostu zdenerwowałeś mnie. Nie dam rady upiec tych ciasteczek.- Stwierdziłam.

-No dobra. Ja to zrobię. Podziwiaj mistrza w akcji.

Usiadłam na wskazanym krześle. Podziwiałam jak Dave zgrabnie przewija się między miskami robiąc swoje. Był taki zorientowany w swoim fachu... Było widać, że robi to nie po raz pierwszy.

Po upływie zaledwie dziesięciu minut włożył foremki do piekarnika.

-Obejrzymy film na czas pieczenia się?- Zapytał.

-Pewnie!- Odpowiedziałam. 

Włączył jakąś komedię romantyczną na laptopie.  Byłam pełna wrażeń kuchennych dokonań mojego chłopaka. Nie rozmawialiśmy podczas filmu. Każdy oglądał i przemyślał to, co dzisiaj się stało.

Byłam u niego jeszcze długo. Ciasteczka były naprawdę pyszne! Miał talent. Mi mógłby gotować aż do śmierci. Cóż...

W domu nie mogłam szybko usnąć. Jego hobby było gotowanie, słuchał reggae, miał starszego brata, żółte ściany w pokoju i świetną osobowość. Ja go po prostu kochałam, pomimo pewnych dziwactw.

W końcu usnęłam.

Śnił mi się. Jego twarz, włosy, cudowne oczy...

Nagle coś mnie przebudziło. Jakiś kamyk odbił się od okna. Już nie mogłam usnąć. Leżałam, przewracałam się na boki. Znów coś się odbiło od cienkiej powierzchni szyby.

Podeszłam i otworzyłam okno. Na moim podwórku stał Dave!

-Co ty tu robisz?- Naprawdę dzisiaj mnie zadziwiał.

-Chciałbym cię zabrać na spacer. Ubierz się i choć!- Zakomunikował.

-Zwariowałeś? Jest noc!

-Tym lepiej. Pośpiesz się!- Poprosił.

Może zwariował, ale przystałam na jego propozycje. Szybko wskoczyłam w jakieś ciuchy i poprawiłam moją fryzurę. Cicho wymknęłam się z domu.

-Choć ze mną. Nie mogłem usnąć. Myślałem tylko o tobie. Wolę ten czas spędzić z tobą niż w samotności we własnym łóżku.

Uśmiechnęłam się. Jak to kiedyś powiedział? Zależy mi na tobie. Widać. Cieszyło mnie to.

-Dokąd idziemy?-Zapytałam.

-Do parku. Tam się wszystko zaczęło.

Wędrowaliśmy w ciszy. Nie chcieliśmy popsuć romantycznej atmosfery.

Na niebie błyszczało tysiące gwiazd. Tysiące osobnych światów. Nasz był tutaj. Tutaj było dobrze. Tu był dom. Na Ziemi.

Dotarliśmy na miejsce. Usiedliśmy na moście, w tym samym miejscu co kiedyś.

-Spójrz na księżyc. Pełnia. Srebrna powierzchnia tej planety jest piękna.- Popatrzyłam w odpowiednim miejscu. Północ nadawała atmosferze cudownego napięcia. Było cudownie. Romantycznie.- Ale nic nie jest piękniejsze niż ty.

Popatrzył mi głęboko w oczy.

-Jesteś najpiękniejszą istotą na świecie.

Złapał mnie za brodę. Nasze oczy wpatrywały się w siebie. Czułam jego bliskość. Nasze wargi spotkały się w cudownym pocałunku. Stały się jednością. Piękną rzeczywistością.

Piękne są tylko chwile. Ja cieszyłam się swoją.

niedziela, 20 kwietnia 2014

13. Dzień piąty

Wracałam ze szpitala do domu i rozmyślałam. Nawet nie wiedziałam, że aż tak daleko odwieziono mnie od naszego miasta. Nasz szpital chyba nie jest taki zły? Wiedziałam, że nim dotrzemy do domu minie jeszcze co najmniej półtora godziny. Mama się nie odzywała. Zrobiłam coś nie tak?

Nie możliwe, że zostało tak mało czasu. Zmarnowałam dzień trzeci i czwarty. Ale przynajmniej pogodziłam się z Dave'em. To się liczy.

Nie miałam mu za złe wydarzenia z dnia trzeciego. On też ma prawo do życia. Podarował mi tydzień. Lub ja mu podarowałam, zależy z której strony się patrzy. A potem go zostawię. On jeszcze o tym nie wie, wie tylko, że nie będzie narażony na moją osobę. Jeszcze tego nie rozumie. To co nastąpi nie zależy ode mnie. Ja tego nie chcę.

Został mi tylko dzisiejszy i dwa następne dni. Tak mało czasu...

Usiadłam sobie na tylnym siedzeniu, żeby mieć więcej miejsca. Mama uporczywie patrzyła przed siebie. Nie wiem, co sobie myśli. Wolę nie wiedzieć. Nie chcę wiedzieć.

Złapałam dwie kartki. Czas zrobić coś, na co później może nie być czasu. Wzięłam długopis i sprawdziłam na dłoni czy pisze. Atramentu w nim nie brakowało. Kiedy rozpisałam go na dobre, przyłożyłam do kartki rozmyślając co napisać. W milczeniu czekałam na olśnienie. Jak zacząć list?

Co mam napisać? W mojej głowie krążyła pustka. Powinnam im wytłumaczyć. Nim jeszcze będzie za późno. Ale jestem tylko marnym tchórzem. Wole się posłużyć listami. Wiem, że w odpowiednim momencie trafią do właściwych osób.

Po policzku zaczęły spływać mi łzy. Spojrzałam przez okno samochodu. Granatowe chmury zapowiadały burzę. W powietrzu można było wyczuć atmosferę oczekiwania. Całe moje życie było oczekiwaniem. Teraz jedyne co pragnę, to zatrzymać czas i nigdy nie pozwolić mu uciec.

Niepewnie zapakowałam kawałki papieru do kopert. Napisałam na nich imiona.

Wylałam już morze łez. Te kawałki papieru wyrażały wszystko to, co mnie bolało i co powinnam powiedzieć. Ale nie miałam odwagi.

Nie pamiętam kiedy usnęłam. Obudziłam się w moim  łóżku. Ktoś mnie przeniósł. Podejrzewam, że to był mój tata. Zawsze przenosił mnie, jak byłam mała. Spostrzegłam, że koperty leżą na moim biurku.

Zabrzęczał mój telefon. Dostałam wiadomość. Nim zobaczyłam od kogo, zwróciłam uwagę na godzinę. Już druga!

Zerwałam się na nogi. Zaczęłam się ubierać w ekspresowym tempie. Ubrałam dżinsową mini spódniczkę i ładną, drogą bluzkę, którą kupiłam na zakupach z Melanie. Kupiłyśmy tam multum ciuchów. Uśmiechnęłam się na wspomnienie szalonych przymiarek. było mi z nią dobrze. Jak ze starą przyjaciółką.

Ubierając buty na wysokim obcasie w przelocie przeczytałam wiadomość od Dave'a: Czekam, gdzie jesteś? Odpisałam: Kup bilety, zaraz przyjdę. Przepraszam, zaspałam. Umówiliśmy się na dzisiaj na drugą do kina. Spóźniłam się.

Jeszcze na szybkiego zaczęłam poprawiać moją fryzurę. Złapałam to wszystko, co najpotrzebniejsze i wybiegłam z domu.

-Gdzie idziesz?- Usłyszałam za sobą.

-Do kina!- Rzuciłam szybko nie odwracając się nawet. Biegłam co tchu. Moja kondycja pogarszała się. Było mi coraz trudniej. Pamiętam, jak kiedyś wygrywałam puchary w wyścigach długo i krótko dystansowych. Byłam prawdziwą mistrzynią. Kiedyś.

Było ciężko. Aby sobie dopomóc, zaczęłam liczyć odbicia od twardej powierzchni chodnika. Raz, dwa! Raz, dwa! Raz, dwa!

Jeszcze tylko pięćdziesiąt metrów, pocieszałam siebie w myślach.

Kiedy dotarłam do budynku, byłam cała zmachana i spocona jak świnia. Nawet nie miałam zamiaru zobaczyć do lusterka na czarownicę, którą chwilowo byłam. zaczęłam ręką przylizywać włosy. Tylko o tyle mogłam się teraz polepszyć.

-Chodź, już się spóźniliśmy!- Zawołał Dave z daleka. Zdziwiłam się, że rozpoznał mnie mimo wszystko. Nie miałam siły podbiec więc szłam. Ledno szłam.

Zniecierpliwiony sam podbiegł. Uśmiechnął się do mnie. Był do piękny, promienisty uśmiech, który nie mówił "wyglądasz jak Baba Jaga", lecz "jesteś najpiękniejszą kobietą na Ziemi." Może aż tak źle nie było? Może mi się tylko wydawało.

-Szybko, chodźmy już.- Poganiał.

Pomimo braku tchu jakoś za nim biegłam. On się poruszał tak... Zwinnie. Nie to co ja, spocona świnia na obcasach.

Zamówił bilety na komedię romantyczną., Gdy dotarliśmy na miejsce, film już grał. Od dobrych dziesięciu minut. Wiedziałam, że i tak mało co będziemy go oglądać. Liczyło się to, że byliśmy my dwoje.

I parę dorosłych na sali. Ale oni nic nie znaczyli. Nie dla mnie.

Dave położył rękę na moich ramionach i szyi. To było przyjemne.

Z całego filmu niewiele rozumiałam. Było sobie pewne małżeństwo, które zostało zawarte, gdy mięli po 18 lat. Powód: ciąża. Facet szybko porzucił swoją żonę, bo nie mógł się z nią porozumieć. Obydwoje się nie kochali.

Ten film był trochę sensacyjny. Głównie opowiadał historię tej kobiety, co sama wychowywała dziecko. zakochał się w niej o dziesięć lat starszy listonosz. Ale ona już nie potrafiła uwierzyć w miłość i nie dawała mu szans. Pomimo to on o nią walczył. Wciąż jej powtarzał, że mu na niej zależy pomimo dziecka.

Niewiele zapamiętałam. Za bardzo rozkojarzała mnie obecność Dave'a i to, że mnie obejmował. Myślałam głównie o nim. Kochałam go. Bez wzajemności. Ale był ze mną, żeby zrobić mi przyjemność. Nie wiem po co. Tylko dla mnie. Wiele dla niego znaczyłam. Byłam jego przyjaciółką. Osobą bardzo ważną. Ale widocznie nie najważniejszą.

Przyglądałam się pod koniec filmu, jak się całują. Zdobył jej serce. Był uparty i wytrwały. Czy ja nie jestem? Moze już zdobyłam jego serce, tylko o tym nie wiem. Po tej dyskotece... Mógł mnie zostawić. A jednak wrócił. Wrócił dla mnie. Może jednak znaczę dla niego więcej, niż on sam o tym wie. Ja o tym wiedziałam. Dave chyba nie chciał tego przyznać sam przed sobą.

Odwrócił głowę w moją stronę. Zrobiłam to samo. Utopiłam się w błękicie jego przecudnych oczu. Podziwiałam jego równo obcięte (obcięte, a nie ostrzyżone) brązowe włosy. Przyglądałam się jego idealnym rysom twarzy. Był mój. Do końca tygodnia. Chociaż tyle. Aż tyle.

-Zależy mi na tobie.- Powiedział mi na ucho. Na chwilę odebrało mi mowę. Zależy mu na mnie. Poczułam motylki w brzuszku. A jednak! Wiedziałam!

Powoli zaczął przesuwać głowę w moją stronę. Gdzieś za nami w tle ludzie zaczęli wychodzić po skończonym filmie. Na wielkim kinowym ekranie powoli przesuwały się napisy końcowe. Grała miłosna muzyczka. Ale ja już nie zwracałam na to uwagi.

Całe moje serce oddałam Dave'owi. myślałam, ze minie wieczność, nim jego usta odnajdą moje. Ale dla tak cudownej chwili mogłabym czekać nawet wieczność. Rozpłynęłam się. W jednym momencie nasze usta połączyły nas w całość. Właśnie on był moją brakującą połówką. Z nią nigdy nie chciałam się rozdzielać. Tak było dobrze. Tak miało być zawsze.

W domu nie zjadłam kolacji. Szybko umyłam się i poszłam do swojego pokoju. Po co miałabym z niego wychodzić? Jeśli już, to tylko po to, by spotkać się z Dave'em.

Zaczęłam się śmiać jak opętana. Radość rozpierała mnie od środka. Czułam się, jakbym wcześniej zażyła z milion narkotyków na raz. Dave... On był moim uzależnieniem. Moim życiem. Kochałam go.

Ale czy on kochał mnie? Zależy mi na tobie. Te cztery słowa wciąż krążyły po mojej głowie. W jednej chwili całe szczęście ze mnie uszło, jak gdyby przebić balonem szpilką. Słowa "zależy mi na tobie" nie znaczą tyle, co "kocham cię". To nigdy nie jest to samo.

Cóż... Zawsze i tyle. Na razie zadowolę się tymi czterema znaczącymi słowami. Zależy mi na tobie. Czyż to nie piękne?