Muzyka

czwartek, 24 kwietnia 2014

14. Dzień szósty

Już jutro koniec. Koniec nas, koniec wszystkiego. Az trudno w to uwierzyć. Koniec i tyle.

Dzisiaj nie będzie żadnych atrakcji. Sama nie wiem, czy Dave'owi skończyły się pomysły, czy ta zabawa zaczęła go nudzić. Na dzisiaj miał mnie zabrać do swojego domu. Zdałam sobie sprawę, że jeszcze nigdy tam nie byłam. Po raz pierwszy zobaczę jego pokój. Dowiem się czym się interesuje. Jakie jest jego hobby.

Zrobiło mi się głupio. Zdałam sobie sprawę, że praktycznie nic o nim nie wiem. Nie wiem nic, kompletnie. Jakoś mnie to wcześniej nie interesowało. Ważniejsza była jego obecność niż osobowość.

Ubierałam się i rozmyślałam tylko o nim. Makijażem zamaskowałam siniaki na mojej twarzy. Wciąż myślałam o Dave'ie.  Nie mogłam się skupić na niczym innym. Cały czas odkrywałam go na nowo. Był wspaniałym człowiekiem.

Zbiegłam po schodach i wpadłam do kuchni. Zrobiłam płatki z mlekiem i zasiadłam do stołu. Mama przyglądała mi się w milczeniu. W końcu zaczęła rozmowę.

-Jaki masz plan na dziś?- Zapytała.

-Idę na cały dzień do Dave'a. Spędzimy razem trochę czasu. Nie wiem, coś porobimy.- Odpowiedziałam.

-Ty kochasz tego chłopca.- To nie było pytanie. To było stwierdzenie.

-Tak. On jest wspaniałym chłopakiem.- Odpowiedziałam.

-A ty? Jesteś szczęśliwa? Masz to, czego chciałaś?- Rodzice często zadają dziwne pytania. Martwią się o nas. Kochają nas jak nikt inny. Ale nie każdy ma do rodziców takie szczęście jak ja. Mam cudownych rodziców. Zawsze trzymają moją stronę niezależnie od tego, co by się nie działo.

Kiedy dostałam dzwonka od mojego chłopaka, od razu wyparowałam z domu. Byłam ciekawa gdzie on mieszka. Głupio było nie wiedzieć tego jako jego dziewczyna. Już on wiedział więcej o mnie niż ja o nim.

Czekał na mnie koło parku. Przywitaliśmy się radośnie.Przytulił mnie. Lubiłam, gdy mnie przytulał. Czułam się wtedy taka bezpieczna!

Trzymając się za ręce radośnie maszerowaliśmy. Prowadził mnie, a ja nawet nie wiedziałam dokąd. Wiedziałam tylko, że znam te tereny.

W końcu przystanął pod jednym domem. 

-To tutaj?- Zdziwiłam się. Dwie ulice ode mnie! Tak blisko... A ja nie wiedziałam gdzie mieszka. Ilu rzeczy jeszcze o nim nie wiem?

-Tak, to tutaj. W środku jest moja rodzina. Mam starszego brata. O dwa lata. Jakby coś gadał, nie zwracaj uwagi. Pewnie będzie gwizdał czy coś. On już taki jest. Nie zwracaj na niego uwagi.- Powiedział Dave.


-A jak ma na imię twój brat?- Zapytałam. Głupio takich rzeczy nie wiedzieć.

-Nick. Jest głupi i nie ma dziewczyny. Założę się, że mi pewnie zazdrości. On sam z tysiąc razy pytał dziewczyny o chodzenie, a żadna się nie zgodziła. Nie dziwię się im. Na ich miejscu też bym nie chciał takiego przygłupa.

Weszliśmy do jego domu. Zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym siedziało parę osób. To był na pewno salon.


-Dzień dobry!- Powiedziałam do jego rodziców. Jak się zwrócić do jego brata?

-Dzień dobry. A więc to ty jesteś dziewczyna Dave'a? Dużo o tobie opowiadał.- Zwrócił się do mnie jego ojciec.

-Tak, jestem jego dziewczyną.- Odpowiedziałam dumnie.

-Piękna z was para.- Zauważyła jego mama. Uśmiechnęłyśmy się do siebie. Nie było tak źle...

-Wow! Dave! To naprawdę twoja dziewczyna?! Fiu, fiu, fiu! Jaka ładna!- Zaczął gwizdać Nick. Właśnie przed tym ostrzegał mnie Dave. Nie przejęłam się tym. Czułam się dobrze z tym, że inni zauważali moją urodę.

-Chodźmy już do pokoju.- Powiedział mi na ucho mój chłopak, który dostał buraka po krótkiej wymianie zdań z jego rodziną. biedaczek!

Zaczęliśmy wchodzić po jego drewnianych schodach. Co czeka mnie tam na górze? Kolejna niespodzianka. Czego tym razem się dowiem?

-To tutaj.- Stwierdził stając przed drzwiami. Od jego osobowości dzieliły mnie drewniane, grube drzwi. Wystarczyło je przekroczyć...

Co tam zobaczę? Może słucha metalu, może ma czarne ściany, może... Co tam jest? Odwlekałam chwilę, w której popchnę do przodu drewnianą belę. Podniecenie we mnie rosło.

W końcu otworzyłam drzwi.

Zdziwiłam się. Czego się spodziewałam? Czarnych ścian? Bo tutaj były żółte. Przekroczyłam próg. To był naprawdę ogromy pokój. Miał zakręt. Nie wiedziałam po co.

Ogromne łóżko. Dwuosobowe. Starałam się teraz o nim nie myśleć. Po prostu było takie duże i tyle. Stąpałam po mięciutkim dywanie w stronę zakrętu. To, co tam zobaczyłam wprawiło mnie w zdumienie!

Pod ścianą stała kuchenka! Koło niej zlewozmywak i lodówka. Kuchenne szafki. Jeszcze nikt mnie tak nie zdziwił! Kuchnia w pokoju?

-Co to... Tutaj robi? Nie macie osobnej kuchni?

-Nie, to nie tak... Ja po prostu... Interesuję się gotowaniem. Mama ma osobną kuchnię i ja osobną. W przyszłości chciałbym zostać kucharzem.

Podszedł do regału. Wskazał na książki. Stanęłam koło niego, aby lepiej się przyjrzeć. Przeczytałam tytuły. Same książki kucharskie. Masakra! Więc to było jego hobby... Jeszcze nikt mnie tak nie zdziwił.

-Wow! Nie spodziewałam się tego po tobie.

-Przynajmniej wiem co będę robił w przyszłości. Zostanę kucharzem. Chcesz coś ze mną zrobić?

-Nie umiem gotować.- Przyznałam ze smutkiem. Nigdy nawet nie próbowałam.

-To nic. Upieczemy ciasteczka wspólnymi siłami.

Zgodnie z jego poleceniem wyciągnęłam z szafki półmisek.

-Daj dwie szklanki mąki.- Wydał polecenie.

No dobra. Gdzie jest szklanka? A, tutaj. Nasypałam do niej mąki i szybko przesypałam do półmiska.

Kurcze! Chyba zrobiłam coś nie tak. Jestem cała w mące!

-Ha ha ha ha ha ha ha ha ha! coś ty zrobiła? Rzeczywiście brak ci talentu kulinarnego. Nawet nie umiesz trafić mąką do miski!- Zdenerwowałam się. Tym razem szklanka mąki wylądowała na nim. Byliśmy cali biali!- Chcesz powtórkę z restauracji, gdy to nas wygoniła kelnerka?

-Nie, nie chcę. Po prostu zdenerwowałeś mnie. Nie dam rady upiec tych ciasteczek.- Stwierdziłam.

-No dobra. Ja to zrobię. Podziwiaj mistrza w akcji.

Usiadłam na wskazanym krześle. Podziwiałam jak Dave zgrabnie przewija się między miskami robiąc swoje. Był taki zorientowany w swoim fachu... Było widać, że robi to nie po raz pierwszy.

Po upływie zaledwie dziesięciu minut włożył foremki do piekarnika.

-Obejrzymy film na czas pieczenia się?- Zapytał.

-Pewnie!- Odpowiedziałam. 

Włączył jakąś komedię romantyczną na laptopie.  Byłam pełna wrażeń kuchennych dokonań mojego chłopaka. Nie rozmawialiśmy podczas filmu. Każdy oglądał i przemyślał to, co dzisiaj się stało.

Byłam u niego jeszcze długo. Ciasteczka były naprawdę pyszne! Miał talent. Mi mógłby gotować aż do śmierci. Cóż...

W domu nie mogłam szybko usnąć. Jego hobby było gotowanie, słuchał reggae, miał starszego brata, żółte ściany w pokoju i świetną osobowość. Ja go po prostu kochałam, pomimo pewnych dziwactw.

W końcu usnęłam.

Śnił mi się. Jego twarz, włosy, cudowne oczy...

Nagle coś mnie przebudziło. Jakiś kamyk odbił się od okna. Już nie mogłam usnąć. Leżałam, przewracałam się na boki. Znów coś się odbiło od cienkiej powierzchni szyby.

Podeszłam i otworzyłam okno. Na moim podwórku stał Dave!

-Co ty tu robisz?- Naprawdę dzisiaj mnie zadziwiał.

-Chciałbym cię zabrać na spacer. Ubierz się i choć!- Zakomunikował.

-Zwariowałeś? Jest noc!

-Tym lepiej. Pośpiesz się!- Poprosił.

Może zwariował, ale przystałam na jego propozycje. Szybko wskoczyłam w jakieś ciuchy i poprawiłam moją fryzurę. Cicho wymknęłam się z domu.

-Choć ze mną. Nie mogłem usnąć. Myślałem tylko o tobie. Wolę ten czas spędzić z tobą niż w samotności we własnym łóżku.

Uśmiechnęłam się. Jak to kiedyś powiedział? Zależy mi na tobie. Widać. Cieszyło mnie to.

-Dokąd idziemy?-Zapytałam.

-Do parku. Tam się wszystko zaczęło.

Wędrowaliśmy w ciszy. Nie chcieliśmy popsuć romantycznej atmosfery.

Na niebie błyszczało tysiące gwiazd. Tysiące osobnych światów. Nasz był tutaj. Tutaj było dobrze. Tu był dom. Na Ziemi.

Dotarliśmy na miejsce. Usiedliśmy na moście, w tym samym miejscu co kiedyś.

-Spójrz na księżyc. Pełnia. Srebrna powierzchnia tej planety jest piękna.- Popatrzyłam w odpowiednim miejscu. Północ nadawała atmosferze cudownego napięcia. Było cudownie. Romantycznie.- Ale nic nie jest piękniejsze niż ty.

Popatrzył mi głęboko w oczy.

-Jesteś najpiękniejszą istotą na świecie.

Złapał mnie za brodę. Nasze oczy wpatrywały się w siebie. Czułam jego bliskość. Nasze wargi spotkały się w cudownym pocałunku. Stały się jednością. Piękną rzeczywistością.

Piękne są tylko chwile. Ja cieszyłam się swoją.

5 komentarzy:

  1. Ciekawe, bardzo spodobała mi się ta romantyczna scena na końcu. Wyłapałam kilka błędów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz mnie informować o twoich notkach, bo mam cię w obserwowanych.
      Wiem, że pewnie trudno Ci zrozumieć to, co przeczytałaś w tym rozdziale. Jeśli intrygują cię te dni, to koniecznie musisz przeczytać 2 rozdział, a jeżeli chcesz się dowiedzieć o co chodzi z siniakami to 11 i 12 rozdział to wyjaśnia.
      Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Zachłannie łyknęłam cały rozdział i żałowałam, że tak szybko się skończył. Zbudowałaś świetne napięcie podczas gdy bohaterka miała wejść do jego pokoju. Zdążyłam przemyśleć to i owo. Byłam pewna, że będzie interesował się sportem, czego szczerze mówiąc nie chciałam, bo nienawidzę sportowców. Gdy jednak okazało się, że mamy tutaj przyszłego kucharza, niemal podskoczyłam z radości : ) I ta typowa męska maniera: "Obserwuj mistrza w akcji!". Trafiłaś w samo sedno. Ostatnia scena była przepiękna. I pozwolę sobie przytoczyć cytat, który bardzo poruszył moje serducho. "Na niebie błyszczało tysiące gwiazd. Tysiące osobnych światów. Nasz był tutaj. Tutaj było dobrze. Tu był dom. Na Ziemi". Oby tak dalej ; *

    OdpowiedzUsuń