Po lekcjach poszłam do parku. Na początku nie miałam ochoty się tam pojawić, ale Melanie wyjaśniła mi, że warto.
Każdego dnia po południu Dave zabierał swojego psa na spacer. Powiedział mi kiedyś, że zwierze wabi się Wafel, ale nie reaguje na swoje imię. Był to śliczny owczarek szkocki. Miał śliczną połyskującą sierść. Widać było, że właściciel dba o niego.
Ja zabrałam ze sobą swojego pupilka. Karmelka była zwyczajnym jorkiem. Ale głupio by było ot, tak sobie, bez powodu iść do parku. Dziwnie by to wyglądało. Stresowałam się. Czekała mnie trudna rozmowa z moim przyszłym (mam nadzieję) chłopakiem.
Lubiłam Dave'a. Często ze sobą rozmawialiśmy. On chodził do 1d, podczas, gdy ja do 1a. Zazwyczaj pytaliśmy siebie co było na sprawdzianie. W końcu belfrowie byli na tyle leniwi, że co roku dawali klasom identyczne sprawdziany. Nawet nie wysilili się, aby robić grupy.
Dave... On ma w sobie "to coś". Zarówno z wyglądu, jak i z zachowania. Rozmowy z nim nigdy nie były nudne. A tematy nigdy nam się nie kończyły. To był wręcz wymarzony człowiek jak na drugą połówkę. Marzyłam o nim już od podstawówki.
Jest nawet dość przystojny. Nie jest kimś w rodzaju napakowanego chłopaka z reklamy. Jest... zwyczajny. Przeciętny. Ale nie dla mnie. Dla mnie był kimś więcej.
Uwielbiam te jego krótkie, brązowe włosy. Jest ode mnie wyższy o głowę. Hm... Trudno by go było pocałować z zaskoczenia.
Zobaczyłam go w oddali. Zbliżał się. Najwyższy czas obmyślić strategię. Zaczynały mi się pocić ręce. Motylki w brzuchu nie dawały mi spokoju. Byłam zdenerwowana. Co miałam powiedzieć? Prawdę? Czy codziennie chodzić z nim na spacery i czekać aż się zakocha i w końcu zrobi ten "pierwszy krok"? Byłam za mało cierpliwa na takie czekanie. Naprawdę niewiele mi już pozostało.
Każdy ma w życiu swój cel. Ja również chciałabym go mieć. Ale czy celem może być człowiek?
Kiedy przechodził tuż obok, dołączyłam do niego.
-Cześć, Dave!- Przywitałam się.
-Siema!- Zawołał. Przybiliśmy sobie żółwika, a następnie piątkę. Był uśmiechnięty. Zawsze się uśmiechał przy naszych rozmowach. Zawsze.
-Przejdziesz się ze mną kawałek na most?- Nie było to daleko. Wystarczyło przejść jeden kilometr przez park. Często tam przebywałam.
-Czemu nie?- Uśmiechnął się.
W trakcie drogi naszym rozmową nie było końca. Nie chciałam, by się kończyły. Było mi dobrze. Chciałabym, aby tak było zawsze, ale to nie było możliwe. Cieszyłam się każdą sekundą spędzoną z nim. Na razie byłam tylko jego przyjaciółką. Kto wie, może jeszcze tego samego dnia to się zmieni?
Dotarliśmy do celu. Usiedliśmy na starych, przemoczonych wodą deskach. Nasze miasto nie było bogate, więc rzadko coś remontowało. Stary wygląd dodawał mu coś w pewnym rodzaju uroku.
Zaczęliśmy się chlapać wodą. On pierwszy zaczął. Zawsze właśnie on wpadał na takie dzikie pomysły. Chlapnęłam w jego stronę. To miała być zemsta. Ale nie oczekiwałam zemsty za zemstę.
Byłam już cała mokra, ale nie poddawałam się. Złapałam Dave'a za grzywę i zamoczyłam jego głowę na mięć sekund w wodzie. Za późno do mnie dotarło, że to zły pomysł. Chłopak bł ode mnie większy, silniejszy i szybszy. Zaczęłam uciekać. Ledwo oddaliłam się na dziesięć metrów, on dogonił mnie.
-Mam cię!- Zawołał. Wziął mnie na ręce, niczym małżonek swoją nową żonę przekraczając próg.- Teraz mi nie uciekniesz.
Pisnęłam. Wiedziałam co mnie czeka.
-Nie, zaczekaj! Nie umiem pływać!- Krzyknęłam.
-Żartujesz? Ścigałem się z tobą na basenie w ubiegłe wakacje.- Prychnął.
-Człowieku, zlituj się, jest kwiecień!- Prosiłam.
-I tak jesteś cała mokra.
Wrzucił mnie do jeziora. Piszczałam na całe gardło. Woda była lodowata. Para staruszków patrzyła się na nas, jak na wariatów. Pewnie ciekawie wyglądaliśmy z ich perspektywy. Ale oni mnie teraz nie obchodzili. Podpłynęłam do mostu. Tym razem przyjaciel podał mi rękę i pomógł mi wyjść.
Zobaczył, że jestem fioletowa. Zawsze taka się robię, gdy jest mi zimno. W dodatku szczękałam zębami. Niewiele myśląc, przytulił mnie. Od razu zrobiło mi się cieplej. Obydwoje byliśmy mokrzy i zmarznięci, ale wspólnie było lepiej. Rozkoszowałam się chwilą.
-Dave?- Szepnęłam. Chciałam stworzyć sobie klimat. Chciałam sobie pomóc w niezwykle trudnej sytuacji.
-Tak?- Naśladował mój ton.
Nie chciałam już nic więcej mówić. Dla mnie ta chwila mogła by trwa wiecznie. Nie chciałam jej psuć. Ale wiedziałam, że kiedyś się skończy. Nie chciałam robić sobie dłużej złudzeń.
-Kocham cię.- Obserwowałam jego twarz. Moje wyznanie coś w nim zmieniło. Od razu stał się poważny. Widać było, jak bardzo zszokowała go ta wiadomość. Nie tego się spodziewał. Był zdziwiony.
-Ale... że jak?- Był zmieszany. Ale ja nie dałam się zbić z tropu.
-Kocham cię.- Powtórzyłam.
Ile razy ja te słowa słyszałam. Ale nigdy od niego. Wielu chłopaków się nieraz o mnie starało. Ale ja z żadnym nie chodziłam. Do żadnego nic nie czułam.
Melanie w pewnym sensie zazdrościła mi. Tyle razy, co ja słyszałam to wyznanie od innych. Ona nigdy. Nie dziwiłam się czemu. Powiem szczerze, jestem ładna. Mam ślicznych rodziców, przejęłam ich geny. Nie każdy może tak o sobie powiedzieć, ale ja tak. Jestem ładna. To nie jest pycha tylko stwierdzenie. A chłopacy to tylko potwierdzali.
Mam długie, do około połowy pleców brązowe, proste włosy. Dbam o ich połysk. Myję je codziennie. Jestem dość szczupła, ale według mnie, powinnam ważyć jeszcze trochę mniej. Moja twarz ma poważny wyraz. Żeby nie wyglądać jak jakaś nudna filozofka, często się uśmiecham. Wtedy wyglądałam o niebo lepiej. Na mojej cerze nigdy nie było żadnych syfów. Mam ciemnobrązowe oczy i długie rzęsy.
Ale chyba nie spodobałam się Dave'owi. To sprawiało mi ból. Zarówno fizyczny, jak i psychiczny.
-Przepraszam, ale ja... Nic do ciebie nie czuję. Jesteśmy przyjaciółmi. Zawsze byliśmy.- wyznał.
-Przyjaźń damsko- męska nie istnieje. Zawsze jedno się zakocha i będzie chciało czegoś więcej.
-Przykro mi, że tak to odbierasz. Nie potrafię ofiarować ci moich uczuć. Nie zmuszę mojego serca, żeby się w tobie zakochało.
Chociaż tyle. To był dobry człowiek. Nie chodziło mu o wygląd. Poczułam się trochę lepiej, ale żal nadal kuł moje serce. To nie było miłe. Nie chciałam się poddawać.
-Proszę, bądź moim chłopakiem.- Szepnęłam. Wiedziałam, że usłyszy.
-Przykro mi, nie mogę.- Uśmiechnął się smutno. Dotarło do mnie, że boli go zadawanie mi bólu. To było urocze. Ale może on też coś do mnie czuł, choć nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie chciałabym, by dowiedział się o tym za późno.
-Proszę... Podaruj mi tydzień. Siedem dni mi wystarczy, więcej nie chcę.- Wiedziałam co mówię.
-Ale po co ci ten tydzień? Potem będziesz cierpiała jeszcze bardziej.- Powiedział.
-Uwierz, nie będę. Już nigdy nie będę cierpiała. Podaruj mi tydzień.- Żebrałam. Siedem dni, to chyba niewiele, prawda?
-A co będzie potem? Będziemy mijali się na korytarzu bez słowa, żałując pewnych decyzji?- Zapytał. Na odpowiedź nie kazałam mu długo czekać.
-Później? Odejdę. Zniknę z twojego życia. Nie będziesz musiał już nigdy znosić mojego towarzystwa. Postaram się, żebyś już nie musiał. Nie będziemy już nawet mijali się na korytarzu. Proszę, podaruj mi tydzień.
-Chcesz później po prostu zniknąć? Jesteśmy przyjaciółmi. Nie chcę cię później stracić dla padu dni, dla paru chwil.- Ciężko mu było. Ale na pewno nie tak, jak mi.
-Dla mnie ten tydzień będzie o wiele więcej znaczył, niż nasza cała przyjaźń, razem wzięta przez całe życie. Jest to dla mnie bardzo ważne. Nawet nie masz pojęcia jak. Jesteś moim przyjacielem. Proszę, zrób to dla mnie. Będę bardzo wdzięczna, nawet, gdyby nam to się nie udało. Podaruj mi te siedem dni. To tak niewiele, a tyle znaczy.
Zastanawiał się. Potrzebował czasu. Ale go nie było.
-Dobrze, zrobię to dla ciebie, jeżeli to takie ważne. Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że to tylko dla szpanu. Ale ty rzadko o coś prosisz. Bardzo rzadko. Nie wiem, czemu chcesz zepsuć naszą przyjaźń. Zawsze byłaś dobroduszna. Wiele dla mnie znaczysz. Dlatego się zgadzam.
Uśmiechnęłam się. Popatrzyłam w przyszłość na te siedem dni, które nas czekają.
Poczułam się jak egoistka. Dlaczego moje szczęście opierało się na jego nieszczęściu? Może jednak zmieni zdanie. Może mu też się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz